Doradca ekonomiczny prezydenta Rosji w latach 2000-2005 Andriej Iłłarionow udzielił kanałowi 112 Ukraina wywiadu, w którym krytycznie ocenił prezydenta Ukrainy Petro Poroszenko i perspektywy gospodarki ukraińskiej, pochwalił Micheila Saakaszwilego oraz stwierdził że Rosja znajduje się w ekonomicznym zastoju. Pytany był też o katastrofę smoleńską.

Iłłarionow, obecnie mieszkający w USA i pracujący w liberalnym think-tanku Cato Institute, wystąpił w popularnym programie prowadzonym przez znanego ukraińskiego publicystę i pisarza Dmitrija Gordona (o Gordonie można przeczytać między innymi tutaj).

Gordon w pewnym momencie spytał Iłłarionowa, kto jego zdaniem zestrzelił nad Donbasem malezyjski samolot z Amsterdamu do Kuala Lumpur (lot MH17). – To wie już cały świat – odpowiedział Iłłarionow – to załoga obsługująca zestaw Buk-1, regularni żołnierze rosyjskich sił zbrojnych.

-A kto doprowadził do katastrofy samolotu z polskim kierownictwem na czele z prezydentem Kaczyńskim? – dociekał w następnym pytaniu Gordon.

-Tego nie wiemy na sto procent, ale sądząc po śledztwie i badaniach, które prowadzone są od około 7 lat w Polsce i innych krajach, na pokładzie był wybuch albo dwa wybuchy. (…) Przyczyną wybuchu samolotu Lecha Kaczyńskiego były materiały umieszczone na pokładzie. Pytanie – jak się tam znalazły, jak były tam dostarczone? Ważną kwestią dla każdego poważnego badania jest więc próba dowiedzenia się kto, kiedy, jak umieścił te materiały. W zależności od tego dostaniemy odpowiedź, kto przede wszystkim ponosi odpowiedzialność za śmierć prezydenta Polski i prawie 100 ludzi z polskiej politycznej i wojskowej elity – stwierdził Iłłarionow.

Na kolejne pytanie Gordona, czy to był zamach, Iłłarionow odpowiedział: „oczywiście”. A na pytanie, kto za nim stał, Iłłarionow nie miał jednoznacznej odpowiedzi. -Dziś niestety nie podjąłbym się odpowiedzi, ale zwróciłbym uwagę na to, że w ostatnich latach współczesna Polska jest przykładem bezprecedensowego starcia dwóch politycznych obozów, a każdy z nich ma poparcie praktycznie po połowie, (…) 50 na 50. Polityczna walka doszła do takiego poziomu, że została nazwana „zimną wojną domową”. Nie wykluczam tego, że to, co stało się w kwietniu 2010 roku, mogło być związane z tą samą „wojną”, o której świat się dowiedział w pełni dopiero w 2015 roku, po tym jak polityczna siła bazująca na tak zwanej „Solidarności walczącej” po raz pierwszy przejęła władzę – powiedział Iłłarionow.

-To bardzo trudna sprawa dla Polaków – dodał pytany o to, czy w związku z tym Polakom uda się odpowiedzieć na pytanie, kto stał za tym zamachem. – I bardzo trudno odpowiedzieć. Ale, być może, trzeba rozdzielić odpowiedzialność za prawdopodobny zrealizowany zamach i odpowiedzialność za krycie i pomoc w kryciu zamachu, którą w tym wypadku powinny podzielić z bezpośrednimi sprawcami i rosyjskie władze.

Tyle o katastrofie smoleńskiej i o Polsce, jednak w pierwszym rzędzie Iłłarionow pytany był przez Gordona o obecną sytuację gospodarczą i polityczną na Ukrainie. Stwierdził, że z formalnego punktu widzenia wskaźniki gospodarcze na Ukrainie nie wyglądają źle (2 proc. wzrostu PKB w zeszły roku i prawdopodobnie 1,75 proc.), jednak po bliższym przyjrzeniu się sytuacji, są powody do niepokoju. Podkreślił, że w wyniku agresji rosyjskiej i wojny sytuacja gospodarcza Ukrainy pogorszyła się na tyle, że baza do wzrostu była bardzo nisko i w tej sytuacji sam wskaźnik wzrostu PKB nie daje pełnego obrazu sytuacji. Poza tym przypomniał, że w czwartym kwartale 2016 roku Ukraina zanotowała 4 proc. wzrostu PKB, widać więc, że tempo rozwoju ukraińskiej gospodarki słabnie, w właściwie można mówić o stagnacji.

Dodał, że ogromny problemem jest ok. 90 mld dolarów długu zagranicznego, niedawno, według słów Iłłarionowa, powiększonego jeszcze niepotrzebnym kredytem na 3 mld dolarów. Iłłarionow nie ma wątpliwości, że dług ten przez kraje i instytucje zachodnie nie zostanie w żaden sposób zredukowany, natomiast Rosję wciąż stać teoretycznie na kupienie tego długu i „pewnego pięknego dnia Ukraina może się obudzić i dowiedzieć się, że właścicielem jej długu są kredytodawcy z Kremla”.

Iłłarionow, który z przekonań gospodarczych jest liberałem, uważa że współodpowiedzialność za złą sytuację gospodarczą Ukrainy ponosi poprzednia administracja USA, w której obecne były, jak się wyraził, „lewackie” poglądy na gospodarkę. Dlatego Ukraina, jego zdaniem, dokonała za radą USA „sztucznej dewaluacji” hrywny, znacjonalizowała jeden z największych banków i utrzymuje wysokie i, zdaniem Iłłarionowa, nieefektywne wydatki socjalne. Największym problemem jednak, jak podkreśla, pozostaje korupcja, której na Ukrainie nie udało się przezwyciężyć. W tym kontekście widzi obecną sytuację polityczną na Ukrainie i konflikt, którego głównymi aktorami są prezydent Petro Poroszenko i Micheil Saakaszwili. Iłłarionow stwierdził, że Saakaszwili dokonał w Gruzji „cudu gospodarczego” i zwalczył korupcję. I mimo, że został wygnany z kraju przez swoich politycznych oponentów i następców, to jednak nie naruszyli oni tego dziedzictwa Saakaszwilego. W podobny sposób, zdaniem Iłłarionowa, Saakaszwili próbował zmienić Ukrainę, ale na razie mu się nie udało. Jednak nie rezygnuje.

Iłłarionow nie uważa, że Petro Poroszenko będzie prezydentem na kolejną kadencję. Pytany, czy USA są rozczarowane Poroszenką i elitą rządzącą na Ukrainie, nie wykluczył tego, podobnie jak nie potwierdził ani nie zaprzeczył spekulacjom, do których nawiązał Gordon, że na fotelu przyszłego prezydenta Waszyngton widziałyby na przykład obecnego mera Kijowa Witalija Kliczkę lub innego polityka, Swiatosława Wakarczuka

Iłłarionow negatywnie ocenił też sytuację i perspektywy Rosji. Jego zdaniem, Rosja teoretycznie wyszła z kryzysu, ale znalazła się w trwałym zastoju. Podkreślił, że ekonomia zawsze w końcu „karze” autorytarną władzę.

Osobne słowa poświęcił nowym sankcjom amerykańskim nałożonym przez Kongres latem na Rosję, a które mają wejść w życie w lutym. Obejmują one między innymi grupę ludzi z otoczenia Putina, które posiadają nieruchomości, aktywa czy interesy na Zachodzie. Nie wszystkie nazwiska zostały ujawnione, lista nie została najprawdopodobniej jeszcze zamknięta, a prace nad nią znane są tylko odpowiednim służbom amerykańskim. Iłłarionow podkreślił, że ten spis już wpływa na sytuację na szczytach władzy w Rosji. Wielu ludzi w Rosji boi się tego, co się stanie, że na przykład mogą stracić swój majątek albo możliwość prowadzenia działalności albo nie będą mogli (oni lub ich krewni) wyjeżdżać, czy mieszkać za granicą. Boją się też kompromitacji, bo na przykład wyjdą kryminalne powiązania, albo że będzie ujawniony publicznie ich majątek albo biznesy. Dlatego starają się jak najwięcej sprzedać, by nie znaleźć się na tej liście, a po ujawnieniu spisu ci oligarchowie, którym bardziej zależy na reputacji na Zachodzie (a uda im się ukryć swoje wpadki i wątpliwe interesy), najprawdopodobniej zaczną powoli dystansować się od Kremla.

ZA: KRESY24.PL

dam