Historia brata bł. Jerzego Popiełuszki jest następująca: "Piętnaście lat temu pana Józefa zabolał język. Poszedł do dentysty. Ten obejrzał zgrubienie na języku i odesłał pacjenta do szpitala. Pobrano wycinek. Okazało się, że jest to złośliwy nowotwór. Lekarze proponowali natychmiastową operację. W tamtych czasach polegało to na wycięciu kawałka języka" - pisze "Fakt".

Jak się okazało, zgrubienie na języku robiło się coraz większe, aż osiągnęło rozmiar orzecha włoskiego. Operacja zawsze była przesuwana. I w momencie totalnego zmęczenia i wycięczenia, pan Józef zwrócił się z żarliwą modlitwą o pomoc do swojego brata bł. Jerzego i przestał odwiedzać lekarzy. – I tak przeszło 15 lat. Lekarze mówią, że to cud, że żyję. Nie biorę żadnych leków. Zgrubienie nie powiększa się. Trochę przeszkadza w mówieniu, ale nie jest źle. Wiem, że to brat mi pomógł i żyję dzięki księdzu Jerzemu – mówi wzruszonym głosem Józef Popiełuszko, który razem z żoną Alfredą (71 l.) mieszkają w bloku w Dąbrowie Białostockiej.

mod/Fakt