Z 30 czerwca na 1 lipca Grecja powinna uregulować swoje zobowiązanie wobec MFW wysokości 1,2 miliarda euro. Krótko po północy MFW potwierdził, że nie otrzymał zapłaty. Dwa dni wcześniej, w poniedziałek, greckie przedsiębiorstwa zaprzestały regulowania swoich zobowiązań handlowych z zagranicą.

Grecki system finansowy doznał zapaści, gdy banki z początkiem tygodnia zostały zamknięte. Niemożliwe są transfery zagraniczne, import towarów i surowców, jak ropa naftowa i gaz czy paliwa i żywność. W ciągu kilku dni cała gospodarka Grecji może stanąć w miejscu. Przywrócenie normalnych stosunków gospodarczych okaże się czasochłonne i niezwykle kosztowne. Jeśli sytuacja przedłuży się, grecki rząd z prostej konieczności szybko wprowadzi zastępcze środki płatności zamiast euro, by następnie powrócić do drachmy. Alternatywnie: głosowanie w ogólnonarodowym referendum za euro i kompromisem z „Trojką” w nadchodzącą niedzielę przynieść musi zmianę koalicji rządzącej i przedterminowe wybory. W obu przypadkach wchodzimy w okres niepewności i dużych wahań na rykach finansowych, a zwłaszcza walutowym. Należy oczekiwać osłabienia euro i walut krajów spoza strefy euro.

Mimo naszych przestróg i licznych konferencji prasowych (patrz: Referencje 1 do 5), rząd koalicyjny PO-PSL nie podjął żadnych kroków, by rozwiązać słabość systemową w sektorze bankowym jaką bez wątpienia były i są toksyczne instrumenty finansowe: tzw. „kredyty” hipoteczne indeksowane do franka szwajcarskiego czy innych obcych walut. Bezczynność rządu naraża polską złotówkę na atak spekulacyjny, frankowiczów zaś na dalsze niczym nieograniczone straty. Wartość tych „kredytów” wynosiła 172 miliardów złotych na koniec marca według danych NBP, co stanowiło ponad 16 proc. aktywów całego sektora bankowego i 12 proc. PKB. Z każdym osłabieniem złotego wartość kredytów w obcych walutach rośnie w stosunku do aktywów całego sektora bankowego, powiększając ryzyko systemowe. Z tego też powodu, podobnie jak miało to miejsce dotychczas, stopy procentowe NBP pozostają na wysokim poziomie, bądź też wzrosną zwiększając realne koszty kredytu i prowadzenia biznesu, co w prosty sposób przekłada się na utratę konkurencyjności polskich przedsiębiorstw i gospodarki. Zapowiadana przez NBP obrona złotego, jeśli kurs franka przekroczy 4,40 złotego, to działanie doraźne, które nie rozwiąże problemu, a przysporzy jedynie dodatkowych kosztów.

Zatem wzywamy raz wciąż urzędującą premier i koalicyjny rząd PO-PSL do ustawowego rozwiązania, narastającego z każdym dniem, problemu „kredytów” hipotecznych indeksowanych do obcych walut. „Kredyty” te powinny zostać przewalutowane na złote po kursie z dnia podpisania umów i rozliczone jak kredyty złotówkowe. Przy tym zobowiązania frankowiczów z racji zaciągniętych „kredytów” winny zostać ograniczone do wartości zakupionych nieruchomości czy mieszkań ‒zgodnie z zapsami „Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/17/UE z dnia 4 lutego 2014 r. w sprawie konsumenckich umów o kredyt związanych z nieruchomościami mieszkalnym” (Ref. 6). Nadto, za ultimatum Komisji Europejskiej przypominamy o wprowadzeniu do krajowego prawa zapisów Dyrektywy UE o restrukturyzacji banków (Ref. 7), które pozwolą na wyegzekwowanie dokapitalizowania przez właścicieli „zombi” banków z portfelami „kredytów” hipotecznych indeksowanych do obcych walut.

Zalecamy również uporządkowanie rynku kredytów hipotecznych w ten sposób, by na terytorium Polski udzielano wyłącznie w złotych polskich na stałą stopę oprocentowania, tak by kredytobiorca z góry znał wysokość rat kredytowych przez cały okres spłaty. Postulujemy także standaryzację umów hipotecznych tak, by umożliwić refinansowanie kredytów hipotecznych w konkurencyjnych instytucjach finansowych wraz ze zmieniającym się otoczeniem makroekonomicznym.

 Ryszard Czarnecki, Jerzy Bielewicz