Moje sumienie jest czyste, a próbują fabrykować dowody. Do pana Tadeusza Staszczyka przyszedł człowiek, który oferował mu 5 tys. zł, żeby Staszczyk mnie oskarżył. Odmówił, więc teraz tego starszego pana się hejtuje” - mówi marszałek Senatu Tomasz Grodzki w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

Odnosząc się do stawianego mu zarzutu korupcji, Grodzki stwierdził, że spodziewał się tego, bo w przypadku lekarza jest to najprostszy sposób, jednak nie wiedział, „że to będzie aż tak brutalne, oszukańcze, haniebne”.

Marszałek Senatu przekonywał też, że te ataki bolą go wyjątkowo, ponieważ w 1998 roku był pierwszym dyrektorem na Pomorzu, który zaprosił do swojego szpitala prokuratora, aby ten opowiadał lekarzom, czym jest korupcja.

Zdaniem Grodzkiego mamy obecnie do czynienia z walką o wolną Polskę, która albo pozostanie w rodzinie cywilizacji europejskiej, albo pójdzie w ręce… dyktatury ze Wschodu.

Stwierdzał także:

To wszystko pojawiło się po moim wyborze na marszałka, więc to element operacji <<Odzyskać Senat>>. Ja nazywam ją Senatgate, bo zajmują się fabrykowaniem dowodów, których nie ma”.

dam/"Gazeta Wyborcza",PAP