Prof. Wojciech Roszkowski w rozmowie z portalem wPolityce.pl próbuje odpowiedzieć na pytanie, skąd się bierze wśród zachodnich intelektualistów miłość do Rosji. Jego zdaniem, historia tej sympatii sięga XVIII wieku, czyli „czasów, gdy caryca Katarzyna omamiła encyklopedystów francuskich…”. W związku z tym, zaczęli oni myśleć, że Rosja, choć dziwna i tajemnicza, warta jest sympatii czy współczucia. „Ilekroć pojawiał się nowy rosyjski car, to od razu na Zachodzie myślano, że wprowadzi on różne pozytywne zmiany” – tłumaczy prof. Roszkowski.

Historyk wskazuje również, kim są owi intelektualiści, którzy próbują nas przekonać do umiłowania Rosji. Otóż, zwykle to aktorzy czy poeci, którzy – choć są doskonałymi artystami, niekoniecznie muszą znać się na Rosji. „Stąd taka gotowość do usprawiedliwiania rosyjskich zachowań despotycznych, choć oczywiście to ich nie tłumaczy. Ja uważam, że to nawet podchodzi pod zdradę Zachodu…” – ocenia rozmówca portalu Wpolityce.pl.

Zdaniem prof. Roszkowskiego, poglądy wspomnianych intelektualistów mają jakieś przełożenie na opinię publiczną. Dodaje, że ich wcale nie trzeba opłacać, bo takie opinie mają przeważnie „sami z siebie”. „Choć oczywiście historia tych łagodnych wobec Rosji intelektualistów zachodnich znaczona jest też opowieścią o płatnych agentach wpływu” – mówi historyk. Dodaje ponadto, że byli tacy idioci, którzy w ogóle nie brali pieniędzy za swoją działalność, a napędzała ich wyłącznie głupota. Konstatuje jednak gorzko: „Generalnie Rosja zdobywała o sobie dobre opinie na Zachodzie bardzo tanio”.

MaR/Wpolityce.pl