Panie Radosławie, co jest istotą życia?

Istotą życia jest szukanie miłości. A miłość to Bóg.

Co spowodowało, że postanowił Pan wyjść Mu na spotkanie?

Punktem zwrotnym, pewnego rodzaju ogniwem zapalnym, był wypadek samochodowy sprzed dziesięciu lat, który totalnie moje życie przewartościował.

Dostałem od Pana Boga prezent. A że związany z cierpieniem... Cóż, to wciąż pozostaje dla mnie tajemnicą, nad którą nieustannie się pochylam. Wierzę, że taki był Boży zamysł. Plan służący czemuś istotniejszemu. Pan Bóg zna moją konstrukcję. Wiedział, że jestem uparty, w pozytywnym tego słowa znaczeniu i, jeśli zawierzę, nie przyjdzie mi do głowy dystansować się. Asekurować. Zawracać w pół drogi.

Pan Bóg nie lubi asekuranctwa?

Nie lubi. Kiedy daje zadanie do wykonania, poprzeczkę ustawia wysoko. Wymagania, które przed nami stawia, nie powinny budzić w nas zniechęcenia. Bogu trzeba zawierzyć.

Zawierzyć. To właśnie uczyniła Pana żona, Dorota. Kiedy po ludzku nie było już nadziei, oddała Bogu w opiekę Pana życie, a co za tym idzie, Waszą wspólną przyszłość.

Modlitwa Doroty była przylgnięciem do Pana Boga. Pokazywała ją w całej prawdzie. Z jej opowiadań wynikało, że rozmowa, którą z Nim prowadziła, trwała około dwóch godzin. I było w niej wszystko: żale, prośby, obietnice. Wykrzyczane, wypłakane, wypowiedziane w różnych stanach emocjonalnych. Zakończone słowami „Bądź wola Twoja”.

To słowa, o które chyba najtrudniej...

Bardzo trudno. Dorota całą sobą pragnęła, bym żył. Ale powiedziała Bogu, że jeżeli Jego plan jest inny, jeżeli mam umrzeć, to ma do Niego tylko jedną prośbę. Żeby nauczył ją z tym żyć.

Po modlitwie pani Doroty zaczęły dziać się cuda.

To prawda. Do momentu modlitwy było bardzo źle. Mój stan był krytyczny. Lekarze nie dawali szans. Dorota opowiadała, że modlitwa napełniła ją niesamowitym spokojem. Po niej pojechała do domu. Wzięła prysznic. Położyła się i zasnęła. Obudził ją telefon. Myślała, że to dzwoni pani doktor. Z wiadomością, że nie żyję.

To rzeczywiście dzwoniła pani doktor. Ale wieści miała dobre.

Bardzo dobre. Przekazała Dorocie wiadomość, że mój stan zdrowia znacznie się poprawił i będą mnie wybudzać. Dziś, kiedy o tym myślę, wyraźnie widzę, że nic nie było dziełem przypadku. Że Pan Bóg chciał, byśmy dokonali przemiany życia.

 Krokiem w kierunku owej przemiany było przyjęcie przez Państwa sakramentu małżeństwa?

Tak. Sakrament małżeństwa to podstawa podstaw związku dwojga ludzi, kobiety i mężczyzny. Małżeństwo to droga. Sakrament, który otwiera na miłość prawdziwą, dobrze rozumianą.

Współczesny człowiek ma problem z poprawnym rozumieniem pojęcia miłość?

Współcześnie słowo miłość bardzo często interpretowane jest w sposób niewłaściwy. Wielu ludziom kojarzy się ono wyłącznie z uczuciowością, z seksualnością. Miłość, która swoje źródło ma w Bogu, to dużo więcej niż jakieś uczucie. Dużo więcej niż fascynacja, seksualność. Miłość, której źródłem jest Bóg, to światło, dające siłę do  bycia człowiekiem. Człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu.

Być człowiekiem znaczy...

…naśladować Pana Jezusa. Najogólniej mówiąc. Człowiek, który Boga kocha, idzie za Nim. Zawierza Mu. Nawraca się.

Pan jest osobą nawróconą?

Nawracającą się. Bo nawrócenie to proces, który trwa i będzie trwał. Nawracamy się przez całe życie. Pięknie podkreślone jest to w Piśmie Świętym. Pan Jezus mówi: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Nie nawróćcie się, tylko nawracajcie.

 Nie musimy celu osiągnąć, wystarczy, że będziemy do niego dążyć?

Pan Bóg wie, że jesteśmy słabi i upadki, potknięcia w wierze, wpisują się w nasze życie. Jednak to, że upadamy, nie powinno być dla nas powodem do rozpaczy. Najważniejsze jest, że podnosimy się oraz w jaki sposób to czynimy.

W Pana przypadku, w procesie nawracania, ważne miejsce zajmują siostry klaryski kapucynki, a szczególnie jedna – s. Grażyna.

Siostra Grażyna jest widzialnym znakiem od Pana Boga. Między nią, a nami, wytworzyła się niezwykle silna, duchowa więź. Przyjaźń bym powiedział.

Jak się poznaliście?

Poznaliśmy się w Grodzisku. Przed szpitalem, do którego jeździłem na rehabilitację.  Pani w rejestracji powiedziała Siostrze, że wyszedł właśnie ze szpitala pan mieszkający na tej samej ulicy, przy której znajduje się klasztor, do którego ona należy. Podbiegła więc do mnie i spytała, czy ją podwiozę. Zgodziłem się oczywiście i ruszyliśmy w stronę Brwinowa. W podróży nawiązał się między nami ciekawy dialog (śmiech).

O czym rozmawialiście?

To była rozmowa równie sympatyczna, co śmieszna. Siostra nie wiedziała, że jestem aktorem. Ja natomiast nie miałem pojęcia, że sąsiadujemy z zakonem kontemplacyjnym. Ba, wtedy nawet nie wiedziałem, co określenie kontemplacyjny w odniesieniu do zakonu oznacza. Podałem ulicę, przy której mieszkam i numer domu, a Siostra na to:

- Ooo, to obok nas.

- Naprawdę? To tam jest klasztor? - spytałem.

- Jest, proszę pana.

- Nie zauważyłem. A co tam siostry robią?

- Jesteśmy zakonem kontemplacyjnym.

- Kontemplacyjnym? Co to znaczy?

Siostra wytłumaczyła, czym charakteryzuje się zgromadzenie, do którego należy, opowiedziała, jakie panują w nim reguły, po czym spytała:

- A Pan? Kim Pan jest z zawodu?

- Jestem aktorem – odparłem.

Aktorem? - powtórzyła zdziwiona.

Tak. Radek Pazura się nazywam.

- Ooo, miło mi. Siostra Grażyna.

- Jestem bratem Czarka Pazury.

- A, to Pan ma brata? Czarek się nazywa?

„No tak, telewizji nie oglądamy” – pomyślałem (śmiech).

I to było nasze pierwsze spotkanie. Pierwsza rozmowa. Potem były kolejne. Planowane przez Pana Boga, o czym jestem głęboko przekonany.

Gdyby nie spotkał Pan na swojej drodze s. Grażyny, gdyby nie wypadek sprzed dziesięciu lat, to czego nie dowiedziałby się Pan o sobie samym?

Tego, co już się dowiedziałem. A to straszne rzeczy (śmiech). I tego, co jest we mnie. A to piękne rzeczy.

Nie dowiedziałbym się, czym jest prawdziwa miłość. I, jak nad nią pracować, żeby ją pojąć. Bardzo często, żeby odnaleźć Boga, trzeba wejść w siebie. Głęboko. Ja tę łaskę otrzymałem.  Z pozoru brutalne posunięcie Pana Boga okazało się błogosławieństwem.

 „...brutalne posunięcie Pana Boga”?

Trafiła kiedyś w moje ręce książka autorstwa bpa Zbigniewa Kiernikowskiego pt. „Dobra Nowina dla grzesznika”, w której pasterz napisał, że czasami, w życiu niektórych                 z nas, Pan Bóg działa brutalnie. I choć zabrzmieć może paradoksalnie, obchodzi się z nami w ten sposób, by odkryć przed nami prawdę, także o nas samych. Bóg chce skierować naszą uwagę na świat wiary. Świat nieprzykryty iluzją. Bo my naprawdę żyjemy w iluzorycznym świecie. Pochłonięci jesteśmy sprawami nieistotnymi. Powierzchownymi. Zewnętrznością.

Śp. prof. Anna Świderkówna, biblistka, mówiła, że w życiu są rzeczy ważne                           i ważniejsze. Sprawy związane z tym, co zewnętrzne, jak praca, obowiązki, są istotne, lecz nie najistotniejsze. Najważniejsze są sprawy ducha. Te, które my za wszelką cenę usiłujemy ominąć, obejść, spłycić. Stąd nieszczęścia, samobójstwa, rozłąki... Z zachłyśnięcia się światem.

Im wcześniej tę prawdę odkryjemy, tym lepiej dla nas?

Oczywiście. Każdy z nas powołany został do budowania życia w oparciu o Ewangelię. Bóg nie po to daje przykazania, drogowskazy, by utrudnić nam życie, ale po to, byśmy idąc przez nie, nie zrobili sobie krzywdy. W Bożym zamyśle każdy człowiek jest do czegoś powołany.

Co jest Pana powołaniem?

Moim głównym, najważniejszym powołaniem jest powołanie do życia w sakramencie. Do bycia z moją żoną, Dorotą. Wszystko inne jest pomocą, wsparciem, aby się w tym spełniać.

Powiedział Pan: „moim głównym, najważniejszym powołaniem...”. To znaczy, że można być powołanym do kilku zadań równocześnie? A jeśli tak, to czy zawód aktora, który Pan wykonuje, jest czymś na kształt powołania?

Aktorstwo jest tzw. powołaniem fakultatywnym, a więc takim powołaniem, o którym mówimy, mając na uwadze swoje zdolności, umiejętności, talenty.

Praca, kariera... Dawniej to wszystko w moim życiu było na pierwszym miejscu. Dziś podchodzę do aktorstwa roztropnie. Z większą uwagą w swoich wyborach. Zawód, który wykonuję, nie jest celem, a środkiem, służącym realizacji Bożego planu.

Rozmawiamy o wierze, o zaufaniu... Chciałabym zapytać, czy jednak zdarza się Panu powątpiewać w to, że Bóg wie lepiej, czego Pan potrzebuje, co jest dla Pana dobre?

Pracuję nad tym, żeby zawierzyć całkowicie. Bez reszty. Jest to trudne, aczkolwiek możliwe. Kiedy patrzę wstecz, widzę, że ufne rzucenie się w Boże ramiona, sprawdziło się wielokrotnie w życiu naszej rodziny. Uważam, że w ogóle zaufanie silnie powiązane jest z otwartością na Pana Boga.

Ta otwartość potrzebna jest, by nie przeoczyć Bożej obecności? Dostrzec, że On z nami jest?

Z nami i w nas. Słuchałem kiedyś wykładu o. Jacka Salija, który mówił, że wiara jest duchową zdolnością człowieka do szukania kontaktu z Panem Bogiem. Zdolnością do budowania relacji z Nim. I, że tak naprawdę, nawet minimalne otwarcie z naszej strony sprawia Panu Bogu radość, bo jest tym zielonym światłem, które Mu pozwala w naszym życiu, w naszej duszy,  działać.

Czy spotyka się Pan z negatywnym nastawieniem, z krytyką swojej osoby z tytułu odważnego mówienia o sprawach wiary, nazywania rzeczy po imieniu? Pytam, bo mówienie o Bogu wychodzi z mody. Jak powiedział jeden ze znanych duszpasterzy: „Bóg nie jest dziś tematem nośnym”.

Jeszcze nie. Jeśli nawet chodzą opinie, a chodzą na pewno, że jestem nawiedzony, to  – proszę mi wierzyć – naprawdę mnie to nie obchodzi. To problem ludzi, którzy takie opinie wygłaszają. Ja ich nazywam lożą szyderców... I dalej robię swoje. Mogę się jedynie za nich modlić.

Bardzo często zapraszany jestem na różnego rodzaju wykłady, spotkania. To są momenty, kiedy utwierdzam się w przekonaniu, że wszystko było po coś.

Po to, by dzielić się wiarą, być świadkiem dla innych?

Może właśnie po to. Chciałbym dziękować Panu Bogu całym swoim życiem. Wierzę, że ustrzeże mnie przed błędami i złem, które próbuje i będzie próbowało wtargnąć w moje życie. Chciałbym być kimś, w kim Pan Bóg ma pewnika. Wiem oczywiście, że po drodze mogę napotkać, i na pewno napotkam, różnego rodzaju trudności. Ale nie boję się. Dzięki Panu Bogu odkrywam, na czym polega prawdziwe męstwo. Wiem, że On cały czas ze mną jest. To wielki zaszczyt być narzędziem w Jego rękach. 

Rozmawiała Katarzyna Szkarpetowska

*Radosław Pazura - polski aktor. Znany z ról w filmach: „Szwadron”, „Boża podszewka”, „Sto minut wakacji”, „Dom”, „Chłopaki nie płaczą”, „Sfora”, Popiełuszko. Wolność jest w nas” i innych. W 2010 roku utworzył Fundację Kapucyńską im. bł. Aniceta Koplińskiego

**Wywiad ukazał się w wydanej nakładem Wydawnictwa Unitas książce pt. "Rozmowy Niecodzienne"