Projekt ustawy o związkach parterskich, o losie którego zdecyduje dziś Sejm, przewiduje miedzy innymi prawo do wspólnego rozliczania się z podatków, dziedziczenia po sobie jak małżonkowie, zabezpieczenia społecznego po zmarłym partnerze, do pochówku oraz odmowy składania zeznań. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że  projekt jest przeznaczony zarówno dla par hetero-, jak i homoseksualnych.

I nagle osoby, które przeciwne są instytucji małżeństwa, będą mogły zwierzać quasi-małżeństwa, które da im prawa niemal takie same jak małżonkom. Dodatkowo taki związek partnerski, w myśl ustawy, ma być zawierany przed kierownikiem Urzędu Stanu Cywilnego. Dziś w taki sposób ludzie zawierają śluby cywilne. Czym więc sposób zawarcia związku partnerskiego będzie się różnił od małżeństwa cywilnego?  Ano tym, że przed urzędnikiem stanąć będą mogły dwie kobiety, albo dwaj mężczyźni. Bo cała akcja z tą ustawą ma tylnymi drzwiami wprowadzić legalizację w Polsce jednopłciowych związków partnerskich. A że apetyt rośnie w miarę jedzenia, kolejnymi postulatami środowisk LGBTQ, które bardzo za ustawą lobbują, będzie zrównanie ich statusu z małżeństwami (skoro można w Irlandii, to czemu nie w Polsce), a następnie niewątpliwie adopcja dzieci. Bo przecież zakaz taki to jawna dyskryminacja. A jak nie adopcja to chociaż refundowane zapłodnienie in vitro dla par lesbijskich. O to zresztą już upomina się choćby stowarzyszenie „Nasz Bocian”.

Dlatego należy być w tej sprawie bardzo czujnym. A najlepiej w ogóle zrezygnować z takich form prawnych. Liczę, że posłowie nie ugną się przed lobbingiem, i po raz kolejny odrzucą projekt tej ustawy. Istniejące prawo jest jasne i sprawiedliwe. Chcesz mieć pewne przywileje – zawierasz małżeństwo (konkordatowe lub cywilne). Nie chcesz, bo „papierek nie jest ci do niczego potrzebny” – żyjesz w wolnym związku. Ale nie masz praw przysługującym tym, którzy budują wspólnotę małżeńską. Tak to już jest na świecie, że nie można jednocześnie mieć ciastka i zjeść ciastka. A do tego ustawa o związkach partnerskich się sprowadza.

Małgorzata Terlikowska