Jak informuje "deutsche welle" policja w Bremie wystosowała ostrzeżenie przed "możliwym zagrożeniem ładu i porządku publicznego ze strony skłonnych do stosowania przemocy islamistów". Jak podano, informacje na ten temat bremeńska policja otrzymała w piątek wieczorem (27.02) "od jednej z instytucji federalnych, odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa". Jak można się domyślać, chodzi o Federalny Urząd Ochrony Konstytucji, niemiecki kontrwywiad, który w podobny sposób przestrzegł 15 lutego br. organizatorów pochodu karnawałowego w Brunszwiku przed możliwym atakiem terrorystycznym, przygotowywanym przez bojowników dżihadu. Mając w pamięci styczniowy atak islamskich terrorystów na redakcję francuskiego tygodnika satyrycznego Charlie Hebdo, władze Brunszwiku zdecydowały się odwołać pochód".

I dalej: "W Bremie funkcjonariusze policji w kamizelkach kuloodpornych, uzbrojeni w pistolety maszynowe "podjęli stosowne działania ochronne, służące zabezpieczeniu przestrzeni publicznej". Tyle komunikat oficjalny. Nie wiadomo, jakie konkretne działania podjęto, ale ograniczenie się do takiej urzędowej formułki wskazuje na to, że informacje o możliwym zagrożeniu trzeba było potraktować poważnie, a uderzającą wstrzemięźliwość informacyjną władz tłumaczy się obawą przed sianiem niepokoju i, co ważniejsze, chęcią pokrzyżowania szyków ewentualnym zamachowcom, którzy powinni wiedzieć jak najmniej, co robi policja i inne służby".

Takiego pogotowia antyterrorystycznego nie było w Niemczech od 11 września 2001 roku. Widać, że radykalni islamiści stanowią już realne zagrożenie dla Europejczyków. Czy mamy szansę na wygraną z fanatycznymi wyznawcami Allaha?

mm/"deutsche welle"/Onet.pl