Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Podczas wizyty prezydenta Donalda Trumpa w Polsce będą się odbywać chińsko-rosyjskie manewry wojskowe. Trzy chińskie okręty wojenne zmierzają w kierunku Morza Bałtyckiego. Czy to nie jest swego rodzaju prowokacja, symboliczna demonstracja siły dwóch mocarstw przeciwko Stanom Zjednoczonym?
Witold Gadowski, dziennikarz śledczy, publicysta: Obawiam się, że jest to pewien sygnał, że jeżeli Amerykanie chcą rozmawiać z Rosjanami na temat jakiejś globalnej rozgrywki, to Rosjanie nie życzą sobie bliższych interesów amerykańskich w Europie Środkowej. To jest przekaz, który dotrze do prezydenta Trumpa i w zależności od tego, jak on się zachowa, taki będzie rozwój sytuacji.
Czy te manewry nie są zaprzeczeniem sygnałów płynących wcześniej z Chin, że chciałyby one zaistnieć w naszym regionie na „pokojowych, biznesowych zasadach”, że chciałyby po prostu tu inwestować?
Nie sądzę. Chiny prowadzą swoją politykę agresywną, ale metodami nieagresywnymi. One chcą kolonizować gospodarczo jak największe obszary. To jest rozgrywka globalna z Amerykanami.
Chińczycy próbują zaistnieć dwukierunkowo. Z jednej strony promocja i zaangażowanie w projekt Jedwabnego Szlaku i pokazanie chęci współpracy, z drugiej strony wspólne manewry z Rosją, wymierzone w kraje Zachodnie, głównie w Stany Zjednoczone.
Chińczycy w ten sposób budują swoją pozycję przetargową. To wszystko jest ustawianiem pozycji do rozmów na temat nowego podziału wpływów.
Czy ta manifestacja siły na Bałtyku w wydaniu rosyjsko-chińskim pokaże prezydentowi Trumpowi, że w relacjach z obydwoma tymi krajami powinien być ostrożny?
Myślę, że jest to inicjatywa rosyjska przede wszystkim. Rosjanie również chcą wzmocnić swoją pozycję przetargową wobec Stanów Zjednoczonych, pokazując, że są zdolni grać też na drugą stronę, jeżeli Amerykanie nie będą się zachowywać tak jak oni by chcieli.
Chiny tworzą wizerunek przyjacielskiego partnera dla wielu krajów naszego regionu.
Ja zawsze doradzam przyjrzenie się sytuacji portów w Pireusie, w Grecji. Chińczycy weszli tam przy aplauzie nawet związków zawodowych, a tu się okazało, że prawa, które dyktują, warunki pracy, sposób traktowania pracowników są tak odległe od standardów europejskich, że wzbudziło to protesty, ale było już za późno.
My nadal myślimy, że Chińczycy są dla na państwem przyjaznym. Część ekonomistów i komentatorów duże nadzieje wiązało z powstaniem Jedwabnego Szlaku, sądząc, że Polska zyska na tym projekcie wiele, ale może też wiele stracić. Może stać się punktem przeładunkowym chińskich towarów.
Chińczycy lubią dominować w handlu i gospodarce, i nie wyrzekną się tego specjalnie dla Polski. Chińczycy budują alternatywę- to jest zawsze przetarg z Amerykanami. To jest sygnał, że kierunek amerykański nie jest bezalternatywny, w związku z czym Stany Zjednoczone powinny pójść na większe ustępstwa. Globalna konfrontacja trwa pomiędzy Chinami i Stanami, a wszystko co znajduje się pomiędzy, to jest kwestia prawa ciążenia. Rosjanie mają pozycję obrotową, udowadniają to zresztą, że mogą grać raz z jednymi raz z drugimi i zachowywać przy tym pewną samodzielność.
Czy w ewentualnej, ostatecznej rozgrywce, Chiny stanęłyby z Rosją przeciwko Ameryce, czy z Amerykanami przeciwko Rosji?
To będzie wynik przetargu, jaki ogłosiła Rosja. Rosja znajduje się obecnie w pozycji przetargowej: kto da więcej, z tym będą.
Jak w tej sytuacji może zachować się prezydent Trump? Czy może zignorować toczące się tuż za polską miedzą manewry wojskowe mocarstw?
Nie, nie zignoruje, dlatego, że dzień później spotyka się z prezydentem Putinem w Hamburgu, i tam będą się toczyć zasadnicze rozmowy, także i o przyszłości Europy Środkowej.
Czy powinniśmy czuć się w jakiś sposób wyróżnieni wizytą Donalda Trumpa w Polsce czy to są tylko kurtuazyjne pozory?
Będziemy mogli to ocenić dopiero po szóstym i siódmym lipca, czyli po wynikach tego, co prezydent Trump powie w Polsce, a potem jak zakończą się rozmowy z prezydentem Putinem. Będzie to stanowić pewną całość.
Jakie znaczenie w tych rozmowach może mieć projekt Trójmorza? Czy Donald Trump zainwestuje w ten projekt swoje emocje i siłę Ameryki?
To jest kwestia stosunku amerykańskiej administracji do Niemiec. Jeżeli Niemcy będą postrzegani przez Amerykanów jako konkurent w Europie, to postawią na Trójmorze. Jeżeli jednak Niemcy pójdą na ustępstwa wobec Stanów Zjednoczonych, to idea państw środkowoeuropejskich nie będzie miała amerykańskiego wsparcia. To są jak zwykle polityczne przetargi. Bez sentymentów.
Dziękuję za rozmowę