Portal Fronda.pl: Zaskoczyły pana dzisiejsze ataki w Brukseli?
Witold Gadowski: Nie. Będąc w ubiegłym roku na szkoleniu z zakresu bezpieczeństwa w centrum Brukseli, przy Grand Place, byłem poruszony tym, jaka ilość przybyszów z Bliskiego Wschodu mieszka w tym mieście. Są całe dzielnice opanowane przez tych ludzi i urządzone na bliskowschodni wzór. Bardzo zdziwiła mnie dzielnica Molenbeek. Pamiętałem ją jako dzielnicę robotniczą, a teraz jest to dzielnica islamska. Po aresztowaniu Salaha Abdeslama spodziewałem się, że nastąpi odwet ze strony środowisk islamskich. Nie sądziłem jednak, że nastąpi tak szybko. Mimo wszystko nie jest zaskoczenie, bo Bruksela jest miastem opanowywanym przez islamistów z Bliskiego Wschodu.
Z perspektywy ekonomii terroryzmu Bruksela jest chyba dobrym celem?
Doskonałym. Wszyscy będą o tym mówić. To serce Europy, siedziba Parlamentu Europejskiego. Wszystkie obiektywy kamer będą skierowane na Brukselę – i to w momencie, gdy toczą się uzgodnienia ze Stanami Zjednoczonymi i Turcją na temat problemu uchodźców. Jest to element dalszego obezwładniania Europy. Działanie sił policyjnych w Europie zachodzi tylko po wystąpieniu zamachu. Dopiero wówczas następują jakieś prewencyjne akcje. To pudrowanie wyprysku, gdy mamy do czynienia ze śmiertelną chorobą. Nikt nie leczy przyczyn.
Dzisiejsze zamachy były przeprowadzone typowo? Wiadomo, że zaatakował przynajmniej jeden zamachowiec samobójca.
To modus operandi obecnie chętnie stosowany przez środowiska islamskie. Jest skuteczny i prosty. Nie potrzeba drogiego szkolenia ani żadnej infrastruktury, nie potrzeba drogiego wyposażenia. Wysyłamy żywą bombę i już.
Wspominał pan, że ten atak to odwet za aresztowanie Salaha Abdeslama. Cały czas jest to jednak odwet wpisany w strategię zastraszania Europy?
Cały czas trwa akcja obezwładniania Europy strachem. Wiele żywych bomb jest już przygotowanych. W całej Europie są ich dziesiątki. Kwestia ich odpalenia to jedynie kwestia sygnału: Teraz! W momencie gdy na Molenbeek następuje aresztowanie Abdeslama, idzie sygnał: Odpalamy. I żywe bomby się odpalają.
Kto daje ten sygnał?
Podejrzewam, że ten sygnał dają agresywni imamowie z meczetów. To nie są zawodowi terroryści ani żadne sieci łączności. To sygnał z meczetu. Meczety salafickie i wahabickie stały się jądrami terroryzmu. Dlatego służbom specjalnym trudno jest rozpracowywać przygotowania do ataków. Inwigilacja środowisk religijnych w meczetach jest trudna i potępiana przez polityczną poprawność w Europie. Tymczasem w tej chwili są to oazy ideowego terroryzmu. Bez deportowania z Europy agresywnych imamów nie zlikwidujemy ognisk terroryzmu.
A więc dzisiejsze ataki nie miały najpewniej żadnego formalnego związku z Państwem Islamskim?
Państwo Islamskie jest franczyzą. To wypromowana marka, brand numer jeden w świecie ofensywnego dżihadu. Jest wykorzystywany do potęgowania zagrożenia. W momencie, gdy akcja jest udana, Państwo Islamskie się pod tym podpisuje. Gdy akcja nie jest udana, to ISIS się nie podpisze. ISIS dąży do tego, by być kojarzone z sukcesem. W ich rozumieniu sukces to dżihad, zabijanie niewiernych.
Z taką oddolną inicjatywą trudno jest chyba walczyć.
To jest nowa taktyka, którą bardzo trudno rozpracować, a o której nie mają pojęcia polskie służby. To nie jest taktyka Al-Kaidy, gdzie istniały sieci, które można było namierzyć programami czy systemami szpiegującymi. Tutaj nie istnieją żadne sieci. To jest taktyka wyspowa, franczyzowa, gdzie jądrami są agresywni imamowie, którzy bez kontaktu z ISIS uprawiają ideologię dżihadu, a ex post wszystko łączone jest z Państwem Islamskim. ISIS stwarza w ten sposób wrażenie, że jest na całym świecie. To przynosi efekt w postaci terroryzowania świata.
Jak ta terrorystyczna strategia rokuje bezpieczeństwu Polski w przededniu Światowych Dni Młodzieży?
Jak najgorzej. To, co od dwóch lat powtarzam – a za co jestem ganiony jako posłaniec złej nowiny - przybiera realne kształty. Jeżeli nasze służby nie będą ściśle współpracować ze służbami świata zachodniego i nie przybiorą strategii uprzedzania i penetrowania środowisk islamskich, to będziemy działać ex post, tak, jak działa się w Brukseli. Służby belgijskie są dużo lepsze niż polskie, ale problem istnieje. Problem ŚDM to ogromny problem nie tylko zagrożenia terrorystycznego, ale także upadku logistycznego. Widzę dziś bardzo dobrą działalność koordynatora w Urzędzie Rady Ministrów. To jest właściwy człowiek na właściwym miejscu. Dobrze działa też ABW na miejscu w Krakowie, bo nastąpiła zmiana i wreszcie na czele tej służby stoi fachowiec. Bardzo kiepska jest natomiast działalność administracji w terenie. Nie popisuje się wojewoda i inni urzędnicy. Dopóki nie nastąpi koordynacja wszystkich możliwych służb, łącznie z sieciami taksówkarskimi i firmami ochroniarskimi i nie będzie realnego systemu dowodzenia, a ze strategii tłumienia nie przejdzie się na strategię prewencji, dopóty będziemy mieć problem. Dzisiaj dominuje strategia tłumienia. Wybucha gdzieś niepokój, więc tłumimy go na miejscu, wśród ludzi. To się nie sprawdzi, bo atak jest jak fala. W momencie, gdy rzuca się kamień do wody, fala się rozchodzi. Tak samo będzie z gwałtownym wydarzeniem w tłumie miliona czy nawet dwóch milionów ludzi. Należy zastosować prewencję, wyłapywania wcześniej. Nawet jeśli mają ucierpieć na tym swobody obywatelskie, to gra jest warta świeczki.
Czy dzisiejsze zamachy wpłyną na politykę europejską w sprawie kryzysu migracyjnego?
Niestety nie. Ośrodki decyzyjne UE są obezwładnione polityczną poprawnością multikulturalizmu i coraz większym strachem powodowanym przez agresywny dżihad. Nic się nie zmieni. To będzie ciągle pudrowanie wyprysku świadczącego o śmiertelnej chorobie.
Dziękuję za rozmowę.
p.