Jak wynika z wypowiedzi szefowej unijnej dyplomacji Kai Kallas, państwa członkowskie nie otrzymają pieniędzy z programu SAFE, jeśli nie podporządkują się ocenie Komisji Europejskiej. Co istotne, nawet kraje, którym Bruksela odmówi wypłaty środków, i tak będą musiały spłacać zaciągnięte przez UE kredyty.

Jak czytamy, komisja analizuje plany 19 państw dotyczące wykorzystania 150 mld euro pożyczek obronnych. Jednak – jak twierdzą eksperci – po raz kolejny stosuje narzędzie, które nie znajduje umocowania w traktatach: Bruksela uzależnia wypłatę należnych pieniędzy od zgodności z własną, polityczną interpretacją praworządności.

Najbardziej czytelnym przykładem może być sytuacja Węgier. Choć Budapeszt otrzymał trzeci co do wielkości przydział – ponad 16 mld euro – to Kai Kallas zapowiedziała, że KE będzie weryfikować węgierski plan tak samo, jak w przypadku funduszu odbudowy NextGenerationEU. To właśnie ten mechanizm posłużył Brukseli do wielomiesięcznej blokady środków zarówno Polsce, jak i Węgrom.

„W przypadku funduszu odbudowy trzeba było wykazać realizację reform, by uzyskać finansowanie. Z przeglądem planów SAFE będzie tak samo” – oświadczyła Kallas.

W przypadku programu SAFE oznacza to sytuację skrajnie problematyczną: Komisja uzależnia wsparcie militarne – kluczowe dla bezpieczeństwa Europy – od spełnienia listy życzeń instytucji unijnych. Tymczasem sfery obronności i praworządności zgodnie z traktatami pozostaje domeną państw narodowych, nie organów UE.