Czy rozumiemy, co mówimy? Czy dziś jest to rzeczywiście punkt kulminacyjny naszego wyznania wiary? Czy powtarzając te słowa w czasie Mszy św. mówimy je tylko ustami, czy jest to naprawdę wyraz naszego oczekiwania i wiary we wskrzeszenie tych, którzy umarli?

W świątecznym numerze jednego z ogólnopolskich tygodników można było zapoznać się z wynikami badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. Dane pochodzą z końca lat 90. i wynika z nich, że 69 proc. Polaków wierzy, iż po śmierci człowieka istnieje życie. W zmartwychwstanie wierzy 65,8 proc., przy czym jeśli chodzi o zmartwychwstanie duszy i ciała, to taką wiarę wyznaje tylko połowa z owych 65,8 proc. W tym kontekście trzeba też odnotować fakt, że wcale niemalejącą atrakcyjnością cieszy się idea reinkarnacji. Jak zrozumieć to zjawisko wybiórczej wiary? 

Z jednej strony my, chrześcijanie, możemy się uspokajać, twierdząc, że kwestionowanie wiary w zmartwychwstanie to nic nowego. Przecież także w czasach Jezusa saduceusze twierdzili, że nie ma zmartwychwstania. Grecy, którzy wierzyli w nieśmiertelność duszy, twierdzenie o zmartwychwstaniu ciała uważali za absurd. Ciało było dla nich więzieniem duszy, a skoro dusza w momencie śmierci z niego się wyzwoli, to nonsensem byłoby mówić o potrzebie zmartwychwstaniu. 

Przekonał się o tym Apostoł Paweł na Areopagu w Atenach. Przez słuchaczy był przyjmowany ze zrozumieniem do momentu, kiedy zaczął nauczać o zmartwychwstaniu. Wtedy „jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli: «Posłuchamy cię o tym innym razem»” (por. Dz 17, 32). 

Nasuwa się jednak pytanie, w jakiej mierze za taki stan wiary wyłaniający się z badań odpowiadamy my - głoszący Słowo i katecheci. W homiliach tematykę eschatologiczną najczęściej przedstawia się jako życie duszy po śmierci. O zmartwychwstaniu umarłych raczej słyszymy rzadziej. A czyż w katechizmowej regułce odpowiedź na pytanie - jakie są ostateczne rzeczy człowieka nie brzmi: śmierć, sąd Boży, niebo albo piekło? A gdzie jest zmartwychwstanie? 

Może trudności biorą się stąd, że zmartwychwstanie trudno sobie wyobrazić. Nasze potoczne myślenie religijne jest uformowane przez filozofię grecką, która dzieliła człowieka na duszę i ciało (przykłady takiego myślenia to choćby napisy na krzyżach misyjnych: zbaw duszę swoją; słowa modlitwy: módlmy się za duszę świętej pamięci...). Przecież nie istnieję bez ciała, ciało to ja jestem, moje ciało to nie jakiś dodatek do mojej osoby. Biblia, mówiąc „ciało”, ma na myśli całego człowieka jako istotę cielesną i śmiertelną. W Prologu. czwartej Ewangelii czytamy: „Słowo stało się ciałem” (J 1, 14). 

O zmartwychwstaniu umarłych nie można mówić inaczej, jak tylko przez odniesienie do zmartwychwstania jednego znanego nam Człowieka, który umarł i żyje - Chrystusa. Innego takiego przypadku nie mamy. 

Pytając o zmartwychwstanie nie pytamy tylko o to, co stanie się z człowiekiem dopiero po jego śmierci. Św. Paweł pisze o zmartwychwstaniu w czasie przeszłym, że dla chrześcijanina dokonało się ono już we chrzcie (por. Kol 2, 12; 3, 1). W Pierwszym Liście do Koryntian tematyce zmartwychwstania poświęcony jest 15 rozdział. Paweł jednoznacznie stawia tam tezę: jeżeli zmartwychwstał Chrystus, to zmartwychwstaną wszyscy umarli. Kiedy to nastąpi? Apostoł pisze: „Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia” (por. 1 Kor 15, 23). 

Na jaką treść wskazuje sformułowanie „czas Jego przyjścia”? Kiedy to przyjście nastąpi? Czy już nie nastąpiło? Pytamy o czas, który jest doświadczeniem człowieka. Pisał ks. A. Zuberbier: „Wiara w królestwo Boże jest wiarą w zmartwychwstanie wszystkich ludzi. Oczekiwane królestwo Boże już nadeszło”. Tak więc nasuwa się pytanie, czy zmartwychwstanie już nie nastąpiło? 
Wprawdzie Królowanie Boga w naszym świecie już się rozpoczęło wraz z przyjściem Syna Bożego na świat, ale przecież jeszcze nie istnieje w pełni. Ciągle obecne jest to napięcie między „już”, a „jeszcze nie”. Kiedy więc dokonuje się zmartwychwstanie? B. Sesboüé rozważa: „Zmarli są zmartwychwstali, a zarazem nie są jeszcze zmartwychwstali. Innymi słowy, żyją swoim pierwszym zmartwychwstaniem, które pozostaje niepełne, dopóki cała ludzkość, a wraz z nią i kosmos, nie dostąpią pełnego zmartwychwstania, które będzie miało miejsce wraz z powrotem Chrystusa. (...) Zmarli istnieją między dwoma zmartwychwstaniami. Różnica między pierwszym a drugim zmartwychwstaniem jest taka, jak pomiędzy przejściem od tego, co niepełne, ku temu, co dokonane i dopełnione; od tego, co ukryte, ku temu, co jawne”. 

Dokonane i dopełnione zmartwychwstanie umarłych wiąże się z powtórnym przyjściem Chrystusa, z Jego przyjściem w chwale. To wtedy nastąpi owo totalne przeobrażenie, które Apokalipsa za prorokiem Izajaszem określa mianem „nieba nowego i ziemi nowej” (Ap 21, 1). To dopełnione zmartwychwstanie nie oznacza tylko mojego, indywidualnego zmartwychwstania. Przecież ja to nie tylko moje ciało i nie tylko ja sam; ja - to wszyscy ci i wszystko to, dzięki którym i dzięki czemu jestem sobą. Jestem tym, kim jestem, dzięki relacjom i więziom z innymi. W zmartwychwstaniu chodzi o taką rzeczywistość, kiedy to „Bóg będzie wszystkim we wszystkich” (por. 1 Kor 15, 28). Czyż może być bardziej fascynująca perspektywa? 

Na koniec jeszcze to, co chyba wzbudza największą ciekawość. O jakie ciało chodzi po zmartwychwstaniu? Czy możemy sobie takie ciało wyobrazić? Nie. Paweł stawiając pytania: „Jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele?” (1 Kor 15, 35), posługuje się analogią dotyczącą natury. Mówi o zasiewie ziarna i udziela odpowiedzi przez przeciwieństwo do naszej doczesnej kondycji. Podczas gdy obecnie nasza natura, nasze ciało jest zniszczalne, niechwalebne i słabe, to wtedy nasze ciało będzie niezniszczalne, chwalebne, mocne, duchowe (por. 1 Kor 15, 35-44). 

Czy może istnieć ciało duchowe, czy to wzajemnie się nie wyklucza? Jeszcze raz oddajmy głos teologowi: „Zapowiedź zmartwychwstania to zatem obietnica, że człowiek będzie zbawiony w tym wszystkim, co stanowi jego konkretny los. Potwierdza ona zarazem ciągłość i nieciągłość istniejącą pomiędzy naszym stanem obecnym i przyszłym: ciągłość, która szanuje naszą historyczną tożsamość; nieciągłość, która przez wyłom śmierci pozwoli nam przejść ze stanu empirycznego, naznaczonego przez grzech, do stanu ciała duchowego i chwalebnego, to znaczy ciała całkowicie pojednanego z duchem. Jednocześnie ciało zmartwychwstałe zostanie wyzwolone od wszelkiego przymusu i potrzeb naturalnych, które czynią je zniszczalnym. Przez moc Ducha Bożego ciało stanie się więc duchem, podczas gdy duch stanie się niezniszczalnym ciałem” (B. Sesboüé, Zmartwychwstanie i życie). 
Czy rozumiemy, co wyznajemy w słowach: „oczekuję wskrzeszenia umarłych”? Jedno jest pewne - ta prawda naszej wiary nie jest zagadką, którą rozwiążemy. Jest tajemnicą, którą mamy zgłębiać. W życiu doczesnym nie zgłębimy jej w pełni, ale nie jest też tak, że na temat zmartwychwstania nie mamy nic do powiedzenia.

Ks. Paweł Staroszczyk