Niemieckie media o kryzysie związanym z imigrantami szturmującymi kraje Unii Europejskiej, oraz postawie Angeli Merkel.

 „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisze: „Nie jest niespodzianką, że największy spór toczy się wokół rozdziału uchodźców. Latami przyzwyczajono się w Europie, że osoby ubiegające się o azyl są problemem innych krajów albo za taki się ich uważa. Długo myślał tak także rząd federalny, który teraz tak gwałtownie domaga się solidarności… Niemcy i Austria chcą teraz szybko powołania szczytu szefów państw i rządów UE. Z pewnością to dobry pomysł, bo tak jak już w kryzysie strefy euro trzeba szukać kompromisów… Prawdziwym środkiem nacisku jest większość głosów. Kwoty imigracyjne, jakich żądają Berlin, Paryż i Bruksela da się zatwierdzić także wbrew woli wschodnich Europejczyków. Dla spójności UE byłaby to jednak wysoce ryzykowna operacja”.

Z kolei „Berliner Morgenpost pisze: „„Wczoraj Niemcy wstrzymały na krótko oddech, nawet Horst Seehofer. Co powiedziała kanclerz? <<Jeżeli teraz będziemy musieli jeszcze zacząć przepraszać za to, że w krytycznej sytuacji wyciągamy pomocną rękę, to nie jest to mój kraj>>. Było w tym znacznie więcej emocji niż w typowych frazesach. Taką Angelę Merkel przeżywamy rzadko. Znana ze swego ‘nie zajmowania stanowiska', kontrolująca emocje protestantka po raz pierwszy w swoim życiu politycznym pokazała, jak rozumie patriotyzm i to w nader pragmatyczny sposób. Nie trzeba cenić ani Angeli Merkel, ani jej polityki. Ale jej wybuch uczucia jest zrozumiały. Czyżby upomnienie z ust Merkel było tylko ostrym sygnałem w stronę Seehofera? Czy po raz pierwszy zarysowuje się pewna wrażliwość, pojawiające się zwątpienie w kraj, którego nigdy nie sposób zadowolić? Rozgoryczenie jest chorobą, która obok samotności dopadła każdego kanclerza. Kiedyś dopadnie także Angelę Merkel. Pytanie kiedy?“.

 „Der Tagesspiegel“: „Podczas spotkania unijnych ministrów spraw wewnętrznych znowu stało się widoczne, że niektóre państwa członkowskie nadal stosują w kryzysie uchodźczym zasadę ‘nie na moim podwórku': niech sobie uchodźcy idą do innych krajów, byle tylko nie zostali u nas. Zarzut ten odnosi się przede wszystkim do krajów wschodnioeuropejskich – Polski, Czech, Słowacji i Węgier. Niewiele wskazuje na to, by kraje te zrezygnowały ze swojego oporu przeciw wiążącej kwocie podziału uchodźców. Chodzi przy tym o przesiedlenie od 120 tys. do 160 tys. – stosunkowo niewielką liczbę ludzi, o których rozdzielenie spierają się państwa członkowskie UE. Szef SPD Sigmar Gabriel prognozował właśnie, że w tym roku tylko w Niemczech należy się spodziewać miliona osób szukających schronienia”.

Angela Merkel Bismarck – kanclerz Unii Europejskiej, tak chyba trzeba patrzeć na kanclerz Niemiec.

Mod/media