Robert Biedroń już raz musiał się tłumaczyć z fundusy jego fundacji. Wtedy sprawę badało CBA i została ona umorzona, ponieważ nie dopatrzono się przestępstwa.

Tym razem prokuratura w Bydgoszczy z nakazu sądu w Słupsku wszczęła śledztwo 24 lutego 2020 roku. Badane są bada dwa wątki: możliwego przyjęcia korzyści majątkowej przez Biedronia oraz wpłat na fundację prowadzoną przez Biedronia w zamian za stanowiska w spółkach samorządowych.

Warto zauważyć, że fundacja założona przez Biedronia przez okres dwóch lat borykała się z brakiem środków finansowych, które nagle w bardzo krótkim czasie się pojawiły i to w wysokości 170 tys. zł.

Za przyjmowanie korzyści majątkowej w zamian za załatwianie stanowisk lub nie odwoływanie z nich w spółkach samorządowych grozi nawet do 10 lat więzienia.

Pierwszy wątek to wpłaty na rzecz fundacji Instytut Myśli Demokratycznej w związku z pełnieniem funkcji publicznej prezydenta Słupska Roberta Biedronia w okresie 1.01.2015 do 31.12.2017. Fundacja ta miała przyjmować wpłaty w zamian za stanowiska kierownicze w spółkach samorządowych lub nieodwoływanie z tych stanowisk.

Drugi trop, który sprawdza prokuratura to możliwość przyjęcia bezpośrednio przez samego Roberta Biedronia korzyści majątkowej w wysokości 6650 zł od Bartosza Fieducika w zamian za nie odwoływanie go ze stanowiska członka rady nadzorczej Pomorskiej Agencji Rozwoju Regionalnego.

Na fundację wpłacała cała masa osób. Jak podaje polskatimes.pl:

- Te pieniądze m.in. wpłacali radni, członkowie rad nadzorczych słupskich miejskich spółek, ich prezesi. Ci, których na posady poumieszczał prezydent Biedroń. Pytani przez dziennikarzy, tłumaczyli, że wpłaty były dobrowolne, ale Bartosz Fieducik, który dostał stołek i 2,4 tys. zł miesięcznie za zasiadanie w radzie PARR mówił dziennikarzowi Radia Gdańsk, że wpłacał pod naciskiem. W sumie miał wpłacić 6.650 zł. O sprawie poinformował, gdy obecna prezydent odwołała go ze stanowiska.

Sam Biedroń natomiast po zakończeniu kadencji jako prezydent Słupska zatrudnił się w fundacji jako dyrektor ds. projektów i zarobił na tym aż 57 230 zł.

 

mp/polskatimes.pl