Jak podaje portal Forsal.pl kwestia budowy drugiej nitki gazociągu Nord Stream w Berlinie staje pod dużym znakiem zapytania. Doświadczenie z budową pierwszej nitki pokazuje, że jest to sprawa przede wszystkim polityczna. Mimo podziałów w Europie (były polski minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski, porównał nawet budowę gazociągu Nord Stream do paktu Ribbentrop-Mołotow), pierwsza nitka powstała. Stało się to jednak przed aneksją Krymu i wydarzeniami na Ukrainie w 2013 roku. Budowa Nord Stream 2 mogłaby podwoić możliwości przesyłowe pierwszej nitki, okazuje się jednak, że takie rozwiązanie jest dość drogie (ok. 10 mld euro), ponadto możliwości już istniejącego gazociągu Nord Stream są wykorzystywane jedynie w połowie.

Gazociąg Nord Stream biegnie z Rosji do Niemiec po dnie Morza Bałtyckiego. Budowa nowej nitki mogłaby uderzyć w unijną politykę dywersyfikacji dostaw, ponieważ zmniejsza się produkcja gazu w krajach UE. Na budowie Nord Stream 2 mogłyby skorzystać Niemcy, inne kraje natomiast utraciłyby znaczną część wpływów. Najmocniej budowa drugiej nitki gazociągu Nord Stream uderzy w Ukrainę, bo wiązałaby się z utratą znacznej części wpływów z firm obsługujących infrastrukturę gazową, a to prawie 2 miliardy euro rocznie. Częściowo straciłyby na tym także kraje, przez które Rosja transportuje gaz na Zachód, w tym m.in. Polska. Wiązałoby się to ze stratami dla całej Unii Europejskiej. Jednocześnie pojawiają się naciski ze strony Moskwy, by druga nitka gazociągu powstała przed 2019 rokiem, kiedy to wygaśnie umowa między Gazpromem a Ukrainą. Gazprom chce dostarczać gaz Europie zachodniej z pominięciem Ukrainy.

Sprawa jest o tyle ciekawa, że pokazuje pewną niekonsekwencję ze strony Angeli Merkel. Kanclerz Niemiec niejednokrotnie przekonywała rządzących innymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej do przedkładania interesów unii nad interes narodowy. Było tak między innymi w kwestii przyjmowania syryjskich imigrantów do Europy Środkowej. Merkel usiłowała narzucić innym państwom przyjęcie Syryjczyków w ramach systemu kwot. Tym razem okazuje się, że na budowie Nord Stream 2 mogłyby skorzystać jedynie Niemcy. Przede wszystkim jednak druga nitka gazociągu najbardziej jest potrzebna Rosji.

mko/forsal.pl