Leonid Bershidsky w felietonie dla Bloomberga pisze, że "rosyjski prezydent zmaga się z kilkoma jednoczesnymi problemami. Po aneksji Krymu i podżeganiu do zamieszek we wschodniej Ukrainie, tłumieniu rosyjskiej opozycji oraz wysłaniu wojsk do Syrii, Putin nie odpowiedział jeszcze na ostatnią zniewagę ze strony Turcji". 

Jak przypomina Bershidsky w ostatni weekend Ukraińcy wysadzili linie wysokiego napięcia i odcięli Krym od dostaw energii elektrycznej, natomiast na turecko-syryjskiej granicy siły powietrzne Ankary zestrzeliły rosyjskiego bombowca. "Światła na Krymie zostały wyłączone na prawie 3 dni, a gubernator Siergiej Aksjonow wezwał ludność do „przygotowania się na najgorsze”, co znaczy, że brak dostępu do prądu może potrwać nawet do końca grudnia".  To wszystko jest porażką polityki Putina.

Jak wiemy we wtorek rosyjski przywódca nazwał incydent na granicy Syrii „ciosem w plecy” zadanym przez „tych, którzy wspierają terrorystów”. Oskarżył Turcję o ochronę bojowników Państwa Islamskiego,oraz stwierdził że samolot został wysłany do zbombardowania pozycji Państwa Islamskiego na północy prowincji Latakia, chociaż Państwo Islamskie może nie zajmować tam żadnych pozycji.

Co zrobi Putin, zwłaszcza po zestrzeleniu samolotu sił rosyjskich przez Turków? "Typowo gospodarcza odpowiedź powinna obejmować zakaz ruchu lotniczego pomiędzy Rosją a Turcją oraz zamrożenie wspólnych projektów biznesowych – zasugerował wicemarszałek niższej izby parlamentu Nikołaj Lewiczew. Wezwał on również turystów do ewakuacji z Turcji – obok Egiptu jednego z dwóch najpopularniejszych kierunków podróży Rosjan (który znajduje się obecnie poza zasięgiem turystów). Jedna z największych turystycznych linii w Rosji - Natali Tours ogłosiła, że zawiesza oferty wizyt w Turcji. Jakiekolwiek gospodarcze sankcje wobec Ankary zaszkodziłyby zapewne zarówno Rosjanom, jak też Turkom. 

Jeśli więzy pomiędzy oboma krajami zostaną rozluźnione albo zerwane, żaden na tym nie skorzysta. Po zestrzeleniu bombowca w obu doszło do giełdowych spadków.

Bershidsky pisze: "Putin zaczyna zdawać sobie sprawę, że jego siły są na wykończeniu. Nie może wysłać żołnierzy na południe Ukrainy w celu przywrócenia dostaw prądu, ponieważ mogłoby to wywołać międzynarodowe oburzenie oraz zaprzepaścić szansę na zawiązanie antyterrorystycznej koalicji państw w Syrii. Nie może też pozwolić sobie na militarną konfrontację z Turcją, członkiem NATO, który może odciąć główne rosyjskie linie zaopatrzenia do Syrii w całym basenie Morza Śródziemnego. Rosja nie jest w stanie zarządzać kilkoma jednoczesnymi konfliktami z najważniejszymi sąsiadami, zwłaszcza w związku ze wzrostem wewnętrznego krajowego niezadowolenia spowodowanego prowadzeniem oszczędnościowych działań. Rosja nie jest słaba, jest jednak wyizolowana i pozbawiona wsparcia nawet potencjalnych sojuszników takich jak Turcja i Ukraina". 

Obecnie Putin może znaleźć się w narożniku. Pomiatał przez 15 lat regionalnymi partnerami i rywalami, zachodnimi przeciwnikami oraz bezwolną populacją. Jeśli wszyscy zwrócą się przeciwko niemu, może się okazać, że nie ma wystarczająco długiego „kija”, by walczyć z wszystkimi jednocześnie - kończy Bershidsky.

Widać, że Putin krwawi i to naprawdę mocno!

mm/Bloomberg