Większość zachodnich krajów europejskich odcina od swojej prawdziwej historii. Społeczeństwom wmawia się, że powracanie do wydarzeń z przeszłości nie ma większego sensu, nie ma realnego przełożenia na życie codzienne, na politykę, na ekonomię czy przyszłość. Być może jednak powody są inne. Gdyby Francuzi, Hiszpanie, Włosi, Brytyjczycy, Belgowie, Holendrzy, nie mówiąc już o Austriakach, Szwajcarach czy Niemcach chcieli spojrzeć w przeszłość, musieliby się przejrzeć w wydarzeniach i czynach niechlubnych, tragicznych, często niegodnych. Co gorsza dla nich, badając swoją historię musieliby stanąć przed problemem rozliczenia się z niej, zarówno w sferze moralnej, jak i materialniej. A to już jest problem i polityczny, i ekonomiczny.

Historia to potężna broń. Mogliśmy się o tym przekonać na początku tego roku, kiedy to część międzynarodowych środowisk żydowskich oraz polityków izraelskich próbowało przypiąć nam etykietkę antysemitów, barbarzyńców i współsprawców holokaustu. W pewnej mierze ataki zostały wygaszone, jednak przetestowano na nas w czasie rzeczywistym, jakie szkody mogą wyrządzić negatywne kampanie o światowym zasięgu, zwłaszcza gdy są oparte na fałszywych, spreparowanych przesłankach. Tym bardziej jeśli takie kampanie mają tło czysto finansowe i przeprowadzane są w celu zneutralizowania bądź zmiękczenia oponenta, od którego chce się uzyskać konkretne korzyści.

Preparowanie, odbrązawianie, przeinaczanie historii własnego kraju i narodu to jeden ze sposobów na pozbycie się poczucia winy i odpowiedzialności za wyrządzone innym szkody czy zniszczenia. W tym specjalizują się Rosjanie, dla których polityka historyczna, ta skierowana do wewnątrz, oparta na micie „wielkiej wojny ojczyźnianej”, jak i ta przeznaczona na eksport, kreująca Rosję jako wyzwolicielkę i oswobodzicielkę narodów wschodnioeuropejskich od niemieckiego nazizmu, to szczególne narzędzia geopolityczne i ekonomiczne. W przeciwnym razie kto chciałby ze spadkobiercami zbrodniarzy- Lenina i Stalina- robić interesy? Przynajmniej oficjalnie.

Metod na pozbywanie się poczucia winy za czyny przodków jest więcej. To próby rozmywania odpowiedzialności, przenoszenia jej na jakichś bliżej nieokreślonych „nazistów” czy nawet na ofiary własnych zbrodniczych praktyk, w czym szczególnie celują Niemcy. Innym sposobem jest pogrążanie się w autodestrukcji, w czym wyspecjalizowali się Francuzi, Belgowie, Holendrzy i Brytyjczycy, niszcząc, degradując swoje społeczeństwa napływającymi w setkach tysięcy, obcymi kulturowo i religijnie przybyszami, twierdząc, iż jest to zadośćuczynienie za „czasy kolonialne”. Fakt wyspecjalizowania się w eksploatowaniu, wykorzystywaniu i niszczeniu państw afrykańskich, Bliskiego i Dalekiego Wschodu, nie podlega kwestii, jednak rzetelną analizę historyczną tego okresu zastąpiono uruchomieniem mechanizmu samozagłady całych społeczeństw w formie, jaka do tej pory była nam znana.

Państwa Europy Zachodniej czy Izrael mają ogromny kłopot z Polską i Polakami. Mają problem z ofiarnością i odwagą Polaków w pomaganiu Żydom pod groźbą kary śmierci, z bohaterstwem i niezłomnością Powstania Warszawskiego, pomysłowością, heroizmem i konsekwencją w budowaniu wielusettysięcznego państwa podziemnego pod niemiecką okupacją, walecznością i daniną polskiej krwi na wszystkich frontach II Wojny Światowej. Politycy i społeczeństwa zachodnie nie potrafią i nie chcą mówić prawdy o tym, jak wiele zawdzięczają powstrzymaniu frontu wschodniego na niemal pół roku dzięki działaniom zbrojnym w Warszawie. Polacy mogą być dumni z kampanii wrześniowej, Bitwy Warszawskiej 1920, powstań Styczniowego i Listopadowego, z Odsieczy Wiedeńskiej. Nie kolonizowaliśmy państw afrykańskich, nie podbijaliśmy ludów Wschodu, nie nękaliśmy sąsiadów. Kilka razy ratowaliśmy Europę przed islamską i komunistyczną zagładą. Zamiast nam dziękować, Europa Zachodnia nie może nam tego wybaczyć.

Od kilku lat, wbrew nachalnej i bezczelnej propagandzie lokalnej, trwa renesans polskiego patriotyzmu. Setki tysięcy młodych ludzi z dumą nosi polskie barwy, odwołuje się do tradycji Żołnierzy Wyklętych, dba o pamięć powstańców, o ich pomniki i groby. Z szacunkiem celebruje ich obecność w życiu codziennym i na uroczystościach państwowych. Oprawy meczów piłkarskich, upamiętnianie Godziny „W” w Warszawie i całej Polsce, Marsz Niepodległości tworzą naszą współczesną historię, budzą coraz większy podziw, dumę ale i wściekłość nieprzychylnych Polsce ośrodków. Z każdym rokiem przybywa młodych ludzi, którzy chcą wiedzieć jak było naprawdę, znać polską historię, pokazać, że naprawdę im na czymś zależy. Unikalne na skalę europejską, może poza Węgrami, zjawisko odrodzenia polskiego patriotyzmu to ogromne wyzwanie dla polskich polityków.

Po roku '89 Polską rządził gang, pożal się Boże ale jednak, historyków – Tusk, Komorowski, Schetyna, wcześniej Geremek czy Kuroń. Gdyby istniał w naszym prawodawstwie stosowny przepis, to 80-90 % polskich historyków drugiej połowy XX wieku i współczesnych, nie tylko sprawujących funkcje polityczne, ale naukowców, wykładowców akademickich, ekspertów, powinno zostać oskarżonych i skazanych za zdradę stanu- celowe i systemowe zaniedbania w naszej polityce historycznej były i są tak duże.

Obecny polski premier, Mateusz Morawiecki również jest z wykształcenia historykiem. Zmarnowania dziejowej szansy Polski na realną odbudowę niepodległego państwa, za które całe pokolenia płaciły najwyższą cenę, nie wybaczyłyby pokolenia przyszłe.

Paweł Cybula