Znany ze swojego liberalnego kursu rzecznik praw obywatelskich, Adam Bodnar, staje w obronie... Bartłomieja Misiewicza.
"Już się z góry przesądziło o tym, że on nie ma kwalifikacji, nie ma predyspozycji moralnych do tego, ale dokonano tego w trybie, który nie jest w żaden sposób określony w prawie" - stwierdził z bólem Bodnar w programie Jacka Żakowskiego w "Superstacji".

Bodnar uznał, że taka decyzja PiS może nawet naruszać dobra osobiste Misiewicza. Poza tym, rzecz jest karygodna w szerszym rozumieniu: "ako partia PiS może oceniać negatywnie jego postępowanie ale jako członka partii. Natomiast kształtować mu karierę i możliwości pełnienia funkcji publicznej i uznawać, że państwo jest własnością jednej partii i odnoszenie się do całego życia publicznego, to jest coś niespotykanego" - powiedział Bodnar.

Jak wskazywał, gdyby Misiewicz się do niego zgłosił z prośbą o pomoc, to on, rzecznik praw obywatelskich, powinien zająć się jego sytuacją.

kk/wp.pl