Dedykowane Agnieszce Holland, która chciałaby, "żeby było jak było".

"W ramach najwyraźniej starannie zaplanowanego przechwycenia władzy, partyjny przywódca Jarosław Kaczyński sprawuje kontrolę nad niezależnym sądownictwem, krajowymi mediami i służbami specjalnymi" - oznajmił "Financial Times" w niepodpisanym, firmowanym przez redakcję artykule. Przyjmując dosłownie użyte w oryginale sformułowanie, Kaczyński wręcz trzyma w cuglach ("reining in") owo "niezależne sądownictwo".

Od pół roku europejskie media, w tym także "Financial Times" ekscytują swoich czytelników  klinczem między Trybunałem Konstytucyjnym a polskim rządem i większością parlamentarną. Zauważmy, że jeśli Kaczyński rzeczywiście trzymałby cugle Trybunału wystarczyłoby jedno szarpnięcie i Trybunał zacząłby natychmiast pracować "pod dyktando prezesa PiS", a ściślej 'zgodnie z ustawami uchwalonymi przez Parlament. Kaczyński, a ściślej rząd Szydło nie musiałby wtedy prowadzić z Trybunałem kłopotliwego sporu, który sprowadza mu na głowę połajanki Komisji Europejskiej, Weneckiej i mediów takich jak Financial Times.

<<<KUP NIEZWYKŁĄ BIOGRAFIĘ LECHA KACZYŃSKIEGO! POZNAJ PRAWDĘ ! >>>

Chwila refleksji wystarczy zatem, by dojść do nieuchronnego wniosku, że spór jest możliwy tylko i wyłącznie dlatego, że w Polsce jest respektowana odrębność i podmiotowość TK, mimo że w opinii rządu i większości parlamentarnej łamie on prawo. Trudno o lepszy dowód respektowania niezależności i podmiotowości TK. Jak widać, tę współzależność i wynikający z niej, kluczowy przecież, wniosek można wysnuć nawet opierając się wyłącznie na tak kłamliwym i tendencyjnym opisie sytuacji jaki przedstawia FT, a przecież tu, w Polsce wiemy, że w obronie Trybunału Konstytucyjnego i przeciw rządowi PiS stanęły: Sąd Najwyższy, Krajowa Rada Sądownicza i Naczelna Rada Adwokacka -  owo "niezależne sądownictwo" (plus adwokatura) zdaniem Financial Times trzymane przez Kaczyńskiego "w cuglach".

Można dojść zatem do wniosku, że Financial Times uważa swoich czytelników za kompletnych durniów. Byłby to jednak wniosek pochopny i uproszczony. Rzeczywiście, tylko durnie mogą bezrefleksyjnie powtarzać przedstawioną wyżej narrację FT nie zauważając jej wewnętrznej sprzeczności. Podobnie jest z wrzaskiem, że w Polsce gwałci się demokrację, choć przecież rządzą ci, którzy wygrali wolne wybory, a przegrani mogą gardłować, psioczyć i organizować się do woli.  A pamiętać przecież należy również o bezczelnych naruszeniach demokracji i prawa przez poprzednią ekipę - kompletnie nie dostrzeganych przez obecnych "obrońców demokracji".

Jednak komunikat FT nie jest adresowany wyłącznie do durniów.  Zarówno w Polsce jak i za granicą jest  pokaźna grupa cynicznych kłamców, w pełni świadomych fałszu "zagrożenia demokracji" pod rządami PiS. W Polsce bronią oni stołków, kasy, przysłowiowych i wciąż wypłacanych ubeckich emerytur, "układów" opartych o ubeckie i zagraniczne wpływy. Za granicą są natomiast właściciele korporacji, którzy bronią swobody nie-płacenia w Polsce podatków, wyprowadzania z niej dziesiątków miliardów euro kapitału i wszelkich innych form "dojenia" frajerskiego kraju, w którym znalazło się wystarczająco wielu durniów, by przez ćwierć wieku głosować na cwaniaków i szubrawców, którzy za kasę i poparcie na krajowych i unijnych stołkach są gotowi sprzedawać swoich rodaków dużo większym cwaniakom i szubrawcom zza granicy, zarabiającym na tym układzie grubo większą kasę. Naiwni durnie potrzebni są owym zagranicznym cwaniakom i szubrawcom również na zachodzie, żeby głosowali na polityków pilnujących ich interesów - Timmermansów, Junckerów, Ȍttingerów, Schulzów i Merkelowe i wielu innych.

Dlatego narracja Financial Times ma dwie warstwy i dwie grupy adresatów - owych naiwnych durniów, którzy przyjmują komunikat dosłownie i tych, dla których oznacza on, że w Polsce trzeba "bronić demokracji" żeby nie stracić w niej źródła łatwych dochodów. Tych gangsterskich dochodów i tego gangsterskiego układu od lat broni również "niezależne sądownictwo" (tak jak broniło i broni komunistycznych zbrodniarzy).  Dlatego tak zaciekle o tę "niezależność" walczy "Financial Times", który prawdziwe problemy Polski, takie jak n.p. doskonale mu znany, horrendalny wypływ kapitału, ma przecież w "najgłębszym poważaniu".

 "Od czasu upadku komunizmu Polskę sławiono jako dowód, że demokracja może rozkwitać w dawnych sowieckich satelitach" - biadoli FT - "Od czasu wyborczego zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości ta zaczęła zanikać". Rzecz w tym, że po dwudziestu pięciu latach III RP wystarczająca liczba Polaków dostrzegła ukryty za tymi pochwałami mechanizm bezwzględnego dojenia Polski i zagłosowała za tym, by to zmienić. Pozostała część Polaków, z naiwności bądź interesownie łasa na te fałszywe pochwały woła na marszach KOD słowami Agnieszki Holland "żeby było tak jak było". Zagraniczni doradcy i "dobroczyńcy", tak jak redakcja FT wspierają ich, strasząc dodatkowo szkodami do jakich może doprowadzić dalsza konfrontacja z Brukselą. Od tego, czy Polacy dadzą się ogłupić i zastraszyć będzie zależeć przyszłość Polski, jej polityczna i gospodarcza niepodległość i dobrobyt jej obywateli.

 Grzegorz Strzemecki