Damian Świerczewski, Fronda.pl: Polsce na jesieni ma zostać postawione ultimatum w sprawie przyjmowania kwot imigrantów – twierdzi „The Times”. Znów Unia Europejska grozi nam palcem, czy sprawa jest bardziej poważna?

Prof. Kazimierz Kik: Uważam, że jest to swoisty test. Oczywistym jest, że obecnie, w sytuacji licznych trudności, z jakimi boryka się Unia Europejska, sporów wewnętrznych i konfliktów, postawienie kilku państwom takiego ultimatum, może być tylko testem tego, jak te kraje zareagują. Testem na to, czy uda się utrzymać skonsolidowany obóz wyszehradzki wokół tych kwestii. Unia puka do drzwi i czeka na odzew. Nie sądzę, że mogłoby się to źle zakończyć. Po pierwsze – Europa przygotowuje się do wielkich negocjacji, które zmierzają do reformy UE. Nie sądzę, żeby dobrym wstępem do nich było zniechęcanie do głębszej integracji. Tu już nie chodzi tylko o Polskę czy Węgry, ale też inne państwa, które zobaczyłyby na własne oczy, w jaki sposób karane są te z państw UE, które nie zaakceptują w pełni polityki Unii. Polityki, która jest ewidentnie niekorzystna z punktu widzenia interesów wewnętrznych danego państwa. Krótko mówiąc – gdyby Unia posunęła się do jakichkolwiek represji, to nie jest to moment, który byłby korzystny dla konstruktywnego dialogu na rzecz pogłębienia procesów integracyjnych.

Gdyby rzeczywiście doszło do postawienia Polsce takiego ultimatum, jakie powinno być jej stanowisko? Lepiej w tym przypadku ulec i nie ryzykować strat politycznych, którymi jesteśmy straszeni, czy do końca stać na swoim stanowisku?

W moim przekonaniu Polska powinna nadal stać na swoim stanowisku. Łatwa zmiana poglądów nie jest w cenie i nie wytwarza postawy szacunku wobec takiego państwa. Gdybyśmy ustąpili teraz, to w przyszłości miałoby to bardzo negatywne konsekwencje. Tu już nie chodzi tylko o problemu z uchodźcami, ale przede wszystkim o to, by stanowisko Polski było traktowane poważnie w przyszłości. Jeśli teraz ustąpimy, to ustąpimy zawsze.

Te kolejne w ostatnim czasie informacje o groźbach nałożenia na Polskę sankcji (najpierw mówił o tym Awromopulos) mogą mieć związek z twardym stanowiskiem Polski w sprawie kandydatury Donalda Tuska na fotel szefa Rady Europejskiej?

Nie, myślę, że ta sprawa jest zamknięta. Co prawda może być związek, jednak nieco innego typu. To Tusk może być zainteresowany wspieraniem, w ramach dyskusji w UE, ostrego postępowania z Polską, znajdującą się pod rządami Prawa i Sprawiedliwości. To może być pewien ukryty impuls, jednak nie ma na to żadnych dowodów. Naturalnie, Tusk może być zainteresowany stawianiem rządu PiS pod pręgierzem. To jest korzystne przede wszystkim dla opozycji w Polsce. Być może w dalszej perspektywie, także stopniowe podkopywanie pozycji Polski po to, by ułatwić realizację jego ewentualnych planów powrotu i kandydowania na któreś ze stanowisk. Jak jednak wspomniałem - to tylko spekulacje, nie ma na to żadnych dowodów.

Zaledwie tydzień temu o wyłączeniu z unijnego programu relokacji mówiła Austria. Kanclerz Christian Kern zasugerował, że uchodźców przebywających w Austrii przyjąć mogłyby kraje, które jeszcze nie uczestniczyły w programie, a więc Węgry, Polska i Słowacja. Informacje o ultimatum są tego pokłosiem?

Myślę, że tak. Musimy też pamiętać o tym, że Austria jest w trudnej sytuacji. To bogate państwo, ale dość hermetyczne i takie, któremu wyjątkowo trudno jest przeciwstawić się polityce Niemiec. Austria jednak aspiruje do udziału w pracach Grupy Wyszehradzkiej. Byłoby zatem niezrozumiałe, gdyby podejmowała formalne działania, które są niekorzystne dla postawy państw Grupy Wyszehradzkiej, jednocześnie aspirując do współdziałania w przyszłości w jej ramach.

Dziękuję za rozmowę.