Czy Węgry popierają projekt budowy gazociągu Turkish Stream - biegnącego pod Morzem Czarnym i omijającego Ukrainę? Jak mówi w rozmowie z ,,Dziennikiem Gazetą Prawną' szef MSZ Węgier Peter Szijjarto, Budapeszt nie współuczestniczy w realizacji tego projektu, ale ,,oczywiście'' jest zainteresowany kupowaniem gazu z tego kierunku.

,,Ten projekt łączy Rosję i Turcję. W tym sensie nie partycypujemy w nim. Jeśliby pan jednak zapytał, czy jesteśmy zainteresowani kupowaniem gazu z tego kierunku, odpowiedź jest jednoznaczna. Tak, oczywiście, jesteśmy zainteresowani. Bo chcemy zdywersyfikować dostawy surowców. Jeśli będziemy mieli możliwość pozyskania dodatkowych źródeł zaopatrzenia, skorzystamy z niej'' - powiedział Szijjarto.

Jak dodał, jest ,,zmęczony'' narracją o Węgrzech jako państwie prorosyjskim. Szijjarto wskazuje, że w Europie Zachodniej prowadzi się bardzo intensywne, głębokie interesy z Moskwą.

,,Nigdy nie złamaliśmy jedności europejskiej w tym obszarze. I nigdy jej nie złamiemy. Ale powiem panu, że mamy do czynienia tu, na Zachodzie Europy, z ogromną porcją hipokryzji. Jeśli spojrzymy na to, co się dzieje z wierzchu w kwestii Rosji, zobaczymy werbalną walkę, ludzie z Zachodu krytykują Rosję. Ale gdy spojrzymy pod powierzchnię, ujrzymy olbrzymi biznes i interesy, które są realizowane. Zachodnia Europa buduje kolejną nitkę Nord Stream, dlaczego zatem Europa Środkowa nie mogłaby mieć dodatkowego sposobu zaopatrywania się w energię?" - zapytał.

,,Jestem już zmęczony tą narracją o Węgrzech jako najsilniej współpracującym z Rosją państwem Unii. To zwykłe kłamstwo. Jesteśmy zazdrośni o te ścisłe związki i efektywność biznesu zachodnioeuropejskiego i Rosji. W czasie gdy inni robią ogromne interesy, my jesteśmy oskarżani w zasadzie nie wiem o co. To nie fair'' - podkreślił.

mod/Dziennik Gazeta Prawna, forsal.pl