Portal Fronda.pl: Policja ma przygotować projekt, w ramach którego upubliczniona zostanie mapa określająca miejsce zamieszkania osób wcześniej skazanych za gwałt, lub czyny pedofilskie. Czy jest to krok w dobrym kierunku?

Dariusz Loranty*: Jestem przeciwny temu projektowi. Natomiast bardzo podoba mi się inicjatywa ujawniania personaliów osób, które były skazane za tego typu przestępstwa. Absolutnie jestem za tym, by objąć te osoby w pewnym wykazie. Byłaby to dodatkowa forma kary.

Nie mam nic przeciwko temu, by powstał wykaz, który mógłbym śledzić. Jednak dążenie Komendy Głównej Policji  spowoduje inne problemy. Mieszkam na miłej ulicy, w fajnej okolicy, ale zamieszkał na niej także pedofil. Jakie są szanse, że uda mi się sprzedać w korzystnej cenie moje mieszkanie, lub dom? To między innymi z tego tytułu ten projekt nie jest dobry.

Poza tym funkcjonariusz policji, który ma ogromne uprawnienia do działania, ma zajmować się przeciwdziałaniem, wykrywaniem, zatrzymaniem przestępców, nie powinien dodatkowo zajmować się innymi działaniami – np.: z zakresu prewencji kryminalnej. Uważam, że taki wykaz powinno stworzyć Ministerstwo Sprawiedliwości, a nie policjanci, którzy muszą patrolować prewencyjnie ulicę, legitymować, zatrzymywać osoby, pracować operacyjnie lub dochodzeniowo. Policjant w Warszawie ma takie przeciążenie, że nie jest w stanie przeczytać akt sprawy, które do niego wpływają, a jeszcze przydziela się grupę funkcjonariuszy, którzy mają się bawić w tworzenie map? Jestem temu absolutnie przeciwny.

Czyli najlepszym rozwiązaniem byłby projekt Ministerstwa Sprawiedliwości i ogólny wykaz osób skazanych za gwałt i pedofilię, ale bez podawania dokładnego adresu zamieszkania?

Nie mam nic przeciwko temu, by podawać miejsce pobytu, czy zamieszkania. Jak najbardziej w wykazie mogą znaleźć się pełne dane. Jestem przeciwny ogólnodostępnej mapie, którą można by zobaczyć w internecie, a która zniechęciłaby do zakupu mieszkania w danym miejscu z powodu bliskiego sąsiedztwa z osobą skazaną za te przestępstwa.

Natomiast jestem za stworzeniem stosownej listy dla zainteresowanych. Jest to nieco podobne rozwiązanie. Uważam, że powinniśmy robić wykaz pełnej identyfikacji wszystkich przestępców seksualnych.

Pojawia się zarzut w stosunku do tego projektu, że po upublicznieniu mapy pokazującej miejsce zamieszkania osób skazanych za przestępstwa seksualne, dojdzie do samosądów. Czy istnieje takie zagrożenie?

Nie wierzę, że może dojść do samosądów. Do samosądów w naszej szerokości geograficznej dochodzi bardzo rzadko, tylko i wyłącznie pod wpływem emocjonalnego wydarzenia, które miało miejsce „tu i teraz”. Przykładowo, pedofil zajął się jakimś chłopcem, społeczność szkoły dowiaduje się o tym, że przed chwilą został brutalnie zgwałcony uczeń i zabrany do szpitala. Wtedy może dojść do samosądu. W każdym innym przypadku absolutnie wykluczam taką możliwość. Natomiast może dojść do czegoś innego – przed domem osoby skazanej za przestępstwa seksualne mogą pojawiać się pikiety organizacji społecznych.

Rozmawiała Karolina Zaremba

*Dariusz Loranty –  Nadkomisarz i negocjator policyjny. Pracował w policji kryminalnej od 1992 r. do 2009 r. Obecnie biegły sądowy, wykładowca na uczelni, prowadzi też szkolenia m.in. z zakresu negocjacji kryzysowych i policyjnych. Napisał dwie książki "Spowiedź psa. Brutalna prawda o polskiej policji" (2013 r.) oraz "Siedem dni z życia psa" (2015 r.).