Zanim prokuratura przesłuchała kelnerów, przepytywali ich agenci CBŚ. To w Komendzie Głównej Policji naszkicowano powiązania osób, które miały zlecać podsłuchy. Cezary Gmyz w tygodniku Do Rzeczy ujawnia sensacyjne wyznania kelnera w sprawie afery podsłuchowej.

Do dziś w aferze taśmowej na pewno wiadomo, że zarejestrowano wiele nieformalnych rozmów ludzi z rządu i kręgów biznesu. I że nagrywaniem zajmowali się dwaj kelnerzy – Łukasz N. oraz Konrad L. Reszta jest przedmiotem toczącego się śledztwa. To w nim pojawiły się nazwiska biznesmena Marka Falenty i jego szwagra Krzysztofa Rybki, którzy mieli zlecać potajemne nagrywanie. Jednak wersja wydarzeń może być inna.

Do Rzeczy dotarło do uzupełnionych wyjaśnień Konrada L. z 17 sierpnia tego roku. To jedyne wyjaśnienia w tym śledztwie, które zostały objęte klauzulą tajności. Już na początku Konrad L. powiedział prokuratorowi, że nie jest pewien, czy zleceniodawcą zakładania podsłuchów był Marek Falenta. On sam nazwisko Falenty pierwszy raz w tej sprawie usłyszał podczas rozmów z funkcjonariuszami CBŚ.

Więcej na temat zeznań Konrada L. w najnowszym „Do Rzeczy” pisze Cezary Gmyz.

WIĘCEJ W "DO RZECZY"