Donald Tusk uznawał, że wygodne jest to, że może wyjść z Kancelarii Premiera, a samolot będzie do jego dyspozycji. To była kwestia wygody i komfortu. Traktował samolot jak taksówkę” - mówi w wywiadzie, który pojawił się na Wirtualnej Polsce były dziennikarz „Newsweeka” Michał Krzymowski, który jako jeden z pierwszych opisał częste oraz drogie loty byłego premiera.

Wczoraj w trakcie konferencji prasowej, na której marszałek Sejmu Marek Kuchciński poinformował, że dziś zrezygnuje ze swojego stanowiska, zaapelowano też o to, aby zająć się lotami Donalda Tuska czy Ewy Kopacz. Już w 2012 roku Krzymowski wyliczył, że:

„[...] w jeden rok rządowy embraer zawoził Tuska do Gdańska lub go z niego odbierał pięćdziesiąt razy. Wyliczono, że kosztowało to co najmniej 1,3 mln złotych. <<Zdarzały się weekendy, podczas których premier wylatał równowartość nowego mercedesa>>”.

Dodawał też wówczas, że zszokował go fakt, że Tuk efektywnie pracował zaledwie trzy dni w tygodniu. Dziennikarz zauważył, że nie tylko ilość lotów Tuska jest zaskakująca, ale i powody. Jedna z podróży opisana była jako „wykonywanie zadań państwa”, a były premier poleciał wówczas na… mecz charytatywny, który organizowała stacja TVN.

Dziennikarz stwierdził również, że co prawda Tusk nie zabierał na pokład samolotu rodziny, jednak wynikało to z faktu, że Małgorzata Tusk nie przepadała chyba za Warszawą i koncentrowała się na Trójmieście. Dodał jednak, że rodzina obecnego szefa Rady Europejskiej bardzo chętnie korzystała z samochodu, który należał do PO i kupiony został za partyjne pieniądze.

Tabloidy co jakiś czas publikowały zdjęcia, jak Małgorzata Tusk jedzie na bazar zrobić zakupy. Zauważyłem, że za każdym razem była tam ta partyjna toyota”

- przypomina dziennikarz.

Podkreślił też, że utrudniony był dostęp do informacji na temat lotów Tuska.

dam/Wirtualna Polska,Fronda.pl