- Losy umowy brexitowej mogą zależeć od postawy kilku posłów w brytyjskiej Izbie Gmin. Premier Boris Johnson musi walczyć o głosy. -  pisze Deutsche Welle

W czwartek został przyjęty projekt porozumienia Zjednoczonego Królestwa z Unią Europejską przez liderów 28 państw Unii Europejskiej. Teraz czas na poparcie brytyjskiego parlamentu w Londynie, jednak rząd Borisa Johnsona nie dysponuje w nim większością głosów.

Zgodnie z porozumieniem Irlandia Płn. pozostanie częścią obszaru celnego Zjednoczonego Królestwa i będzie objęta przyszłymi porozumieniami handlowymi, jednak jak donosi "DW", "w praktyce region będzie zmuszany do przestrzegania unijnych przepisów celnych, a importerzy towarów przepływających przez Morze Irlandzkie będą musieli zapłacić cło zgodnie z prawem wspólnotowym, ewentualnie później ubiegając się o jego odzyskanie."

 Boris Johnson nie może liczyć na poparcie ze strony Demokratycznej Partii Unionistów w zaplanowanym na sobotę głosowaniu nad projektem porozumienia z UE. 

Zdaniem "DW" o wyniku sobotniego głosowania "zdecyduje grupa około 60 niezdecydowanych posłów, w tym m.in. najradykalniejszych eurosceptyków, a także usuniętych wcześniej z ugrupowania torysów, którzy są przeciwnikami bezumownego brexitu oraz posłów opozycyjnej Partii Pracy z okręgów wyborczych, których mieszkańcy głosowali za wyjściem z UE."

Ważna jest również postawa opozycyjnej Partii Pracy. Jej lider Jeremy Corbyn zapowiedział, że zagłosuje przeciwko nowym ustaleniom z Brukselą.

Jak zaznacza "Financial Times", należy się spodziewać, że za porozumieniem zagłosuje 318 deputowanych, a przeciwko - 321. Oznacza to, że Johnson musi przekonać co najmniej dwie osoby, albo podzieli los Theresy May.

tg/dw.com