Bolanda, Warszawa, 17 dzień ramadanu ...niedawno w Polsce jestem. Z wujkiem mamy budkę z kebabem.

Dużo pomagam mu, a tak po prawdzie to uczę się na uniwersytecie. Ale praca w kebabie bardziej się mnie podoba. Lubię tak patrzeć na twarze naszych klientów, wgryzających się kęs za kęsem parujący falafel wypchany soczystymi ogórami umazanymi musztardą. I myśleć, czy on wie, co je? A co, gdyby wiedział? Ale bardziej jeszcze to lubię tak oglądać sobie wystawy księgarń. Ładne są te wystawy. Dużo książek. I kolorowe są bardzo. Ostatnio właśnie tak widziałem i zaciekawiła mnie jedna okładka. Pusty pokoik, ale taki posprzątany.

Młodsza siostra mojej matki, Yasmin, niech Allah obdarzy ją szczęściem, pracuje jako sprzątaczka w taki duży wieżowiec, więc
wiem, co to znaczy posprzątany pokoik. Więc pokoik widać, jakby się w drzwiach do niego stało, a o drzwi oparta jest miotła. Przed drzwiami do pokoiku leży para butów. Damskich, jak widzę. No i tytuł książki to Martwa natura z wędzidłem. Przygnębiający,
prawda? Też tak myślę. To bardzo smutne. Chyba ciężkie życie musiał mieć ten pan. Zibi... Zibin...niew... Zbig-niew...
Herberrr. Martwa natura? Czym się mógł zajmować? Pewnie tym, czym nikt się już nie zajmuje. Martwe przedmioty? Przyroda?

Jak kupujesz jedną książkę, to myślisz, że książ­ka pana martwej przyrody jest równie dobra, jak książka pana wojownika. I to jest niedobrze.
To jest haciyk!

Ruiny? Kogo to obchodzi? Jak można o takich sprawach pisać książki? No nie wiem, nie wiem. Ale co to? O, nad nią inną książeczkę widzę. Ooo! To jest coś! Okładka ciekawsza. Jakiś dzielny wojownik w zbroję ubrany, dzidę unosi, a za pas wciśnięty ma kindżal. Wios ma rozwiany. Twarz jego dzielna. Odważny wojownik. No, to musi być ciekawe. A, zaraz, tytuł: Wyznania nawróconego dysydenta. Oj, to coś poważnego. Ten pan wojownik to dopiero musi być ktoś. Admam...
Adam M. Ałłaa! Przecież to takie samo imię jest, jak nosił nasz narodowy bohater Adnan Gielik. Mało kto wie, ale to właśnie na jego wzór reżyser z Ameryki zrobił Jamesa Bonda i zarobił na tym wiele dolarów. My dobrze wiemy, o co chodzi, dlatego szybko widzimy takich, co udają naszego Adnana.

Ale ten z okładki to jakiś nie taki zły jest. Co on musiał w życiu przejść? Nawrócenie? Allah Akbar! Ileż to wysiłku kosztuje? Jak to ludzie patrzą na ciebie potem. Nie lubią cię. I to jak bardzo! Pamiętam, jak kuzyn stryja przeszedł do nowej kaplicy zielonoświątków w naszym Fetieh. Kumple ze Stambułu ścigali go po całej prowincji. Aż musiał uciekać tutaj, do Polski. Teraz ma kebab. Ale lepszy. Ma więcej sałatek. Więc wojownik ten pan jest... ale dysydent? Kto mógł wygnać wojownika? Jak ktoś śmiał? Teraz on pewnie wrócił i mówi o swoich trudach. No, ale to wojownik, więc nie powie o cierpieniu, ale o chwale, jakiej zaznał. Więc pan od ruin i martwej natury koło pana tak dzielnego? Tak, już wiem. Ci ludzie, co to wydali, oni tak specjalnie zrobili okładki w podobnych barwach.

Wiem coś o tym, bo brat mój, Tarkan, maluje w Warszawie mieszkania i zna się na kolorach. Wtedy, jak kupujesz jedną książkę, to myślisz, że książka pana martwej przyrody jest równie dobra, jak książka pana wojownika. I to jest niedobrze. To jest haciyk! Pan od trupów podpina się pod dzielnego wojownika.

To niedobre. Dlaczego tak okrutnie tu traktuje się mądrych autorów?! Robi się ich poziom taki sam z jakimiś tam dawno zapomnianymi pisarzami. Nie podoba mi się to. Ale, ale! Wiem już, co mogę zrobić. Napisać list w obronie autora.
Wojownika, oczywiście. Pisałem już kilka listów do takiej dobrej gazety. Spróbuję i teraz. Oni zrozumieją biednego emigranta...

DŻEBEL-AL-NUR
Zbigniew Herbert, Martwa natura z wędzidłem, Fundacja Zeszyty Literackie, Warszawa 2004
Adam Michnik, Wyznania nawróconego dysydenta,Fundacja Zeszyty Literackie, Warszawa 2003

TEKST UKAZAŁ SIĘ W KWARTALNIKU "FRONDA LUX" (NR 32,WIOSNA 2004)