Marsz Godności - na pierwszy rzut oka brzmi pozytywnie. I taki miał być przekaz tego pochodu, który dziś przeszedł przez Warszawę. Ale to tylko zagrywka. Słowo "godność" jakie towarzyszyło maszerującym ma tyle wspólnego z tym słowem co nic. Bo to była i jest ściema. Dla ukazania, że oto te kobiety walczą z czymś złym, krzywdzącym polskie panie. A tym czymś jest....pomysł większej ochrony życia początego, czyli mówiąc krótko: dość zabijania nienarodzonych.

Oto co mówiły panie na marszu: "Jesteśmy tu, aby bronić praw kobiet! - mówiła na rozpoczęcie marszu jedna z organizatorek, Irina Ovcinicov. - Jesteśmy tu, bo przychodzi chwila, że trzeba stanąć na ulicy i powiedzieć: "dość"! Dość ignorowania naszych najbardziej podstawowych praw, dość przemocy wobec kobiet, dość ignorowania naszego prawa do ochrony zdrowia i życia. Chcemy, by wreszcie gwałciciele trafiali do więzień, chcemy, żebyśmy nie były obwiniane - to my jesteśmy ofiarami. Chcemy, żeby kobiety samotnie wychowującedzieci nie musiały walczyć o alimenty. Chcemy mieć dostęp do najnowszych zdobyczy medycyny - in vitro jest dla nas. A przede wszystkim żądamy zaprzestania wszelkich prób zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej." Jakże żenujący i absurdalny tok myślenia: z jednej strony panie walczą o godność kobiety traktowanej przedmiotowa przez mężczyzn - gwałty - i w tym jak najbardziej panie mają słuszność, ale z drugiej walczą jak lwy o to, by móc dowolnie, w każdej chwili, za pomocą państwowej aprobaty zabijać dzieci poczęte w ich łonach. To już naprawdę szalone!

Na transparentach można było przeczytać m.in. napisy: "Ratujmy kobiety", "Życie wolne od przemocy prawem kobiet", "Za godność naszą i waszą" czy "Dosyć hipokryzji! Żądamy poszanowania praw kobiet", a także "Szacunek do kobiet wyssałem z mlekiem matki" - piękne hasła, prawda. Tyle tylko że te panie powinny napisać również: "dziecko to nasz wróg", "chcemy zabijania dzieci", "nikt nie ma prawa decydować o tym, czy mam urodzić czy nie" - te hasło jakimś trafem ... było.

Organizatorki marszu nie chcą być wiązane z żadnymi konkretnymi organizacjami ani ruchami politycznymi. - To kobiety, które spontanicznie się skrzyknęły i postanowiły pokazać sprzeciw wobec pewnych tendencji, które daje się zauważyć od kilku lat - powiedziała o organizatorach Aleksandra Różdżyńska, rzeczniczka prasowa marszu. - Chcemy pokazać, że kobiety są podmiotem wobec prawa równym z mężczyznami. O tym się trochę zapomina, kiedy na przykład pojawiają się projekty bezwzględnie zakazujące aborcji. Chcemy przypomnieć, że kobiety mają głos i że trzeba się z nimi liczyć - dodała rzeczniczka. Nikt nie mówi, że polskie państwo nie słucha kobiet. Ale jakże ma słuchać głosów tych, którzy domagają się eksterminacji jednych obywateli kosztem własnej wygody. Tak przecież działają totalitaryzmy. Polskie państwo w pierwszej kolejności ma zapewnić każdemu obywatelowi - czyli dziecku poczętemu również - maksimum ochrony .Wszelka ingerencja w życie tych ludzi powinna spotkać się z odpowiednią reakcją. Darcie szat i wykrzykiwanie haseł o godności, o tym, że nie mogąc dokonać aborcji gwałci się godność kobiety, to GWAŁT na UMYŚLE. Mówiąc krótko: jakiś bezmiar kretyńswa. 

Żal mi tych kobiet, które mają problem ze zrozumieniem że dziecko poczęte to człowiek. Żal mi Kazimiery Szczuki, która lata z megafonem przed wejściem do Metra Centrum w Warszawie i nawołuje do przechodniów o popracie projektu dopuszczającego mordowanie dzieci. To przykry obraz. Tak po ludzku i tak po prostu!

Pihilo