- Przemoc to nie tylko fizyczne bicie, ale także to, co uprawiają codziennie ludzie "dobrej zmiany". - pisze w "Wyborczej" Eliza Michalik

- Niewypowiedziana wojna jest stokroć gorsza od wypowiedzianej. Nie można jej wygrać, bronić się ani nawet opracować strategii walki, bo nikt nie jest świadom, że ona w ogóle się toczy. - pisze feministka

Zdaniem Michalik, "przemoc rządzi niepodzielnie życiem publicznym".

- Niektórzy uważają, że przemoc jest tylko wtedy, kiedy ktoś cię skopie albo uderzy w twarz, choć i to nie zawsze, bo jeśli „zasłużyłeś”, jesteś sam sobie winny. Jak ruda z KOD albo dziewczyny, które postawiły się faszystom na marszu „niepodległości”. Jak wszyscy Ci zboczeńcy z LGBT albo Żydzi. Jak feministki. - czytamy

Według publicystki przemocą jest "pogarda wobec każdego, kto myśli inaczej niż władza."

- Wyśmiewanie. Publiczne poniżanie („zboczeńcy”, „dewianci”, „komuchy”, „feminazistki”). Umniejszanie. Lekceważenie. Wszystkie te „pedały” i „homosie”, „mordy zdradzieckie” i „agenci Moskwy”. A także wywlekanie prywatnych spraw na forum publiczne. - pisze Michalik

Co ciekawe, dodaje, że przemocą jest także "zmuszanie i wywieranie nacisków, korzystając z przewagi instytucjonalnej". Raczej nie ma na myśli stosowanego homoterroru? 

Oczywiście dostaje się też i religii. Nic nowego. 

- Przemoc to też posiłkowanie się religią, żeby usprawiedliwić świństwa, niegodziwości, prześladowania i brak szacunku - pisze Michalik

- Za każdym razem, kiedy ktoś wam grozi wylegitymowaniem, zatrzymaniem, kontrolą skarbową, zniesławieniem w propagandowych mediach czy wyrzuceniem z pracy za to, że krytykujecie rząd – to jest przemoc. - dodaje

- Że mamy prawo głosu. Prawo do sprzeciwu. Do szacunku. Do prawdy. Że mamy prawo być sobą i nie być z tego powodu narażeni na nerwy, stres, nieprzyjemności, kary, zastraszani i szantażowani moralnie. - podsumowuje 

Tylko jest jeden problem. Inni też mają takie prawo. "Granicą wolności, jest wolność drugiego człowieka". Chyba o tym Eliza Michalik zapomniała.

 

bz/wyborcza.pl