"Ci, którzy strzelali do mieszkańców warszawskiej Woli, to byli zwykli Niemcy. Ludzie, którzy po wojnie wrócili do swoich zawodów, swojego dawnego życia. Próbowano zrzucić dpowiedzialność z dowództwa niemieckich formacji, ale to było przemysłowe mordowanie cywili. Na zimno. W pewnym sensie przypominało Holokaust. Nie było drugiego takiego przypadku w Europie."-mówił w programie "Dziś wieczorem" w TVP Info szef TVP Historia i autor książki „Rzeź Woli. Zbrodnia nierozliczona”, Piotr Gursztyn.

72 lata temu, krótko po wybuchu Powstania Warszawskiego, w dniach 5-7 sierpnia Niemcy wymordowali ok. 40-60 tys. Polaków, cywilów, mieszkańców warszawskiej Woli. Była to konsekwencja rozkazu Heinricha Himmlera, reichsfuehrera SS w reakcji na wybuch powstania: "Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców, Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy".

"Po wojnie była szansa na ekstradycję Heinza Reinefahrta do Polski, ale urzędnik pomylił litery w nazwisku i trzeba było ponownie kierować wniosek, ale już było za późno. A w czasie zimnej wojny władze PRL były de facto średnio zainteresowane ściganiem zbrodniarzy wojennych."- opowiadał Piotr Gursztyn.- "Co ciekawe, prokuratorzy, którzy w latach 60. prowadzili śledztwo w tej sprawie, byli prokuratorami w latach trzydziestych i zrobili wszystko, aby ukręcić łeb sprawie".

Zbrodni na mieszkańcach Woli i Ochoty dokonywała nowo utworzona grupa uderzeniowa pod dowództwem SS Gruppenfuehrera Heinza Reinefahrta. Tylko 5 sierpnia w wyniku masowych egzekucji mieszkańców warszawskiej Woli zginęło ok. 20 tys. ludzi. Cywilów mordowano z broni maszynowej lub wrzucano granaty do zamieszkałych domów, które później podpalano. Osoby, którym udało się uciec, mordowano, a zwłoki wrzucano do płonących budynków. Jeszcze tego samego dnia podjęto decyzję o poszerzeniu skali akcji. Ludzi zapędzano na teren dużych zabudowań, placów lub parków i rozstrzeliwano z broni maszynowej.

Piotr Gursztyn poinformował, że dziś, dzięki dokumentom niemieckiej armii, można ustalić dokładny skład osobowy oddziałów odpowiedzialnych za rzeź na mieszkańcach Woli. "Ci, którzy strzelali do mieszkańców warszawskiej Woli, to byli zwykli Niemcy. Ludzie, którzy po wojnie wrócili do swoich zawodów, swojego dawnego życia. Próbowano zrzucić odpowiedzialność z dowództwa niemieckich formacji, ale to było przemysłowe mordowanie cywili. Na zimno. W pewnym sensie przypominało Holokaust. Nie było drugiego takiego przypadku w Europie".

Historyk i publicysta wyjaśnia również, że obecnie w Niemczech zainteresowanie tematem tej straszliwej zbrodni na ludności cywilnej jest raczej znikome, choć w niemieckich archiwach nie brak interesujących materiałów.

"Reinefahrt miał ze sobą operatora kamery, który filmował egzekucje. Możliwe, że te zdjęcia i filmy tkwią gdzieś w archiwach. Wiadomo także, że istnieje dokumentacja wojskowa w jednym z archiwów wojskowych"- powiedział Gursztyn, dodając, że zachodni historycy dopiero odkrywają tę kartę. Największe zainteresowanie tematyką tragicznych wydarzeń na warszawskiej Woli pojawia się wśród młodszego pokolenia historyków.

JJ/tvp.info