Publicysta Air Paul stwierdził na łamach izraelskiego dziennika „Haaretz”, że atak prezydenta USA Donalda Trumpa na Antifę jest atakiem na Żydów. W swoim tekście podkreśla on, że amerykańscy Żydzi nie mogą poprzeć „wojny” Trumpa z antyfaszyzmem i teoriami spiskowymi jego obozu na temat „ukrytej ręki” stojącej za obecnymi uzasadnionymi protestami.

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald trump uznał, że trwające po zabiciu przez policjantów George’a Floyda zamieszki są przejawem terroryzmu. Potępił przy tym Antifę, zapowiadając, że zostanie ona przez USA uznana za „krajową organizację terrorystyczną”.

Zdaniem dziennikarza „Haertz” tego typu twierdzenia są absurdem. Oburza się on na „oczernianie” ruchu antyfaszystowskiego, który ma być traktowany jak „kozioł ofiarny” obecnych zamieszek. Twierdzi, że nie można łączyć Antify ze śmiercią nawet jednej osoby:

-„Kiedy ktoś oczernia Antifę, powinno przypominać się Żydom o tym, kto faktycznie ich chroni, gdy rasiści są na ulicach. Według kilku doniesień, podczas niesławnego wiecu w Charlottesville, kiedy biali nacjonaliści krzyczeli: Żydzi nas nie zastąpią, miejscowi policjanci odmówili ochrony synagogi i kilku kościołów przed potencjalną przemocą. Jednak zrobili to działacze identyfikujący się z Antifą”.

Dziennikarz twierdzi, że to właśnie radykalna lewica broniła Żydów, kiedy zawodziły liberalne rządy. Krytykuje też medialne doniesienia na temat tego, że Antifa jest finansowana przez Sorosa.

Air Paul wzywa do przeciwstawienia się rzekomemu narastającemu w USA autorytaryzmowi. Krytykuje przy tym pomysł prezydenta Trumpa dotyczący siłowego tłumienia protestów.

Kak/haarez.com,pch24.pl