Swego czasu Jaser Arafat powiedział, że najlepszą bronią przeciwko Izraelowi są łona palestyńskich kobiet. W ten sposób dawał on do zrozumienia, że Palestyńczycy zdominują wkrótce Żydów demograficznie. Ostatnie statystyki pokazują jednak, że prognoza Arafata może okazać się chybiona, gdyż Izraelczycy mają coraz więcej dzieci.

Według danych opublikowanych przez Centralne Izraelskie Biuro Statystyczne (ICSB), w państwie tym na przełomie 2009 i 2010 roku mieszkało 5.660.000 Żydów oraz 319.000. repatriantów z byłego Związku Sowieckiego o nieokreślonej narodowości, a także 1.526.000 Arabów – obywateli Izraela. Dane te nie mówią jednak wszystkiego. Interesująca jest bowiem obserwacja tendencji demograficznych występujących wśród obu społeczności.

Jeśli chodzi o przyrost naturalny, to jego szczyt wśród arabskiej ludności Izraela przypadł na rok 1960. Wówczas to na 1 muzułmańską kobietę przypadało statystycznie 9,3 dzieci. W 1998 roku współczynnik ten spadł jednak do poziomu 4,4, a w 2008 – już do 3,84. W odróżnieniu od społeczności palestyńskiej, wśród której dzietność systematycznie spada, wśród żydowskiej ludności Izraela następuje zjawisko odwrotne. Największy kryzys demograficzny miał miejsce u Żydów w 1975 roku, jednak od tamtego czasu notują oni stały przyrost demograficzny. W 2004 roku wyprzedzili pod tym względem chrześcijan oraz druzów mieszkających w Izraelu i ustępują jedynie muzułmanom. Jeżeli jednak utrzymają się obecne tendencje demograficzne, to zrównanie przyrostu naturalnego Żydów i Palestyńczyków nastąpi w 2017 roku. W 2008 roku na statystyczną Żydówkę w Izraelu przypadało 2,88 dziecka (co oznacza, iż różnica w dzietności między Arabami a Żydami wynosi zaledwie 0,96, podczas gdy w 1960 roku wynosiła aż 5,82).

Jak tłumaczą to zjawisko demografowie? Otóż ich zdaniem islam wcale nie jest tak odporny na procesy modernizacyjne i sekularyzacyjne, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Według nich społeczność muzułmańska zaczyna wchodzić w ten sam cykl demograficzny, w który kraje wysoko rozwinięte weszły kilkadziesiąt lat temu. Z drugiej strony skutki zaczęła przynosić długofalowa prorodzinna polityka władz Izraela, sprzyjająca większej dzietności wśród Żydów. W odróżnieniu od wielu państw zachodnich Izrael nie musi obawiać się zjawiska „siwego przypływu“, czyli gwałtownego starzenia się społeczeństwa. Reprodukcja pokoleń zostaje bowiem zachwiana, gdy dzietność spada poniżej poziomu 2,1 dziecka na 1 kobietę, a Żydzi mogą się pochwalić znacznie wyższym współczynnikiem.

Niewątpliwie dużą rolę odgrywa także czynnik religijny. Wiadomo, że wśród ortodoksyjnych Żydów rodziny wielodzietne są normą. Widać to doskonale na przykładzie Jerozolimy, która stanowi główne skupisko pobożnych wyznawców judaizmu. W mieście tym poziom dzietności wśród Żydów i Palestyńczyków jest identyczny – wynosi 3,9 dzieci na 1 kobietę.

Dane statystyczne pokazują też, że główną przyczyną wycofania się Żydów z Zachodniego Brzegu Jordanu i oddania tych terytoriów pod zarząd Autonomii Palestyńskiej nie było wcale zagrożenie dominacją demograficzną ze strony arabskiej. Tak właśnie większość komentatorów tłumaczyła ówczesną decyzję rządu Ariela Szarona. Tymczasem w 2006 roku ludność żydowska stanowiła 67 proc. populacji na Zachodnim Brzegu Jordanu. Mało tego – Żydzi na tych terenach mieli większy przyrost naturalny niż Palestyńczycy. O ile w 1995 roku urodziło się tam 80.400 Żydów i 36.500 Arabów, o tyle w 2006 roku urodzeń wśród Żydów było już 109.183, a wśród Arabów zaledwie 38.653.

Na korzyść Żydów przemawiają także obecne zjawiska migracyjne. Każdego roku do Izraela przybywa kilkanaście tysięcy żydowskich imigrantów z całego świata: od Rosji po USA. Do tego dochodzi fenomen „toszawim hozrim“, czyli Żydów, którzy niegdyś wyemigrowali z Izraela, a teraz postanowili do niego wrócić. W 2009 roku takich osób było 10.200.

Wśród Palestyńczyków przeważają z kolei ruchy migracyjne w drugą stronę. Tylko od 1994 do 2007 roku z Zachodniego Brzegu Jordanu wyemigrowało za granicę 321.239 Arabów. Zdecydowana większość z nich to młodzież, która na miejscu nie widzi przed sobą żadnych perspektyw. Według badań naukowców z uniwersytetu Al-Nadżach w Nablusie, 44 proc. palestyńskiej młodzieży deklaruje chęć wyemigrowania z kraju.

Przez wiele lat wśród palestyńskich liderów ścierały się dwie koncepcje walki z Izraelem. Pierwsza z nich postulowała walkę zbrojną, druga zakładała powolną, lecz systematyczną drogę osiągnięcia przewagi demograficznej i liczebnego zdominowania Żydów. Zwolennicy tego drugiego rozwiązania mają jednak ostatnio coraz mniej argumentów.

Grzegorz Górny

/