Złamanie którego przykazania jest najcięższym, największym z wszystkich grzechów? Czy w ogóle istnieje czyn, który może być nazwany "najcięższym grzechem"?

Tak. Istnieje taki grzech i jest mowa o nim w jednym z Dziesięciorga Przykazań, czyli - by użyć prawidłowej nazwy hebrajskiej - Aseret hadibrot (Dziesięciu Oświadczeń Boga).

Że jest to największy grzech wnioskujemy łatwo z faktu, iż zakazuje go jedyne przykazanie, w którym zawarta jest zapowiedź, że jego nieprzestrzeganie wyklucza jakiekolwiek przebaczenie.

Przykazanie to oświadcza wprost i całkiem jednoznacznie: "Bóg nie wybaczy" - jeżeli popełnisz ten grzech, to nigdy nie otrzymasz przebaczenia.

Nie ma takiej groźnej i nieodwołalnej zapowiedzi ani przy morderstwie, ani nawet przy idolatrii, ani przy jakimkolwiek innym grzechu.

Co to za przykazanie i co to za grzech?

Grzechem tym jest "branie (wymawianie, wzywanie, przywoływanie) Imienia Boga na daremno".

Intrygujące i zadziwiające jest, że złamanie tego zakazu spotyka się z zapowiedzią tak ogromnej kary.

Wydaje się to z pozoru zaskakujące: kara nie wygląda na współmierną wykroczeniu. Sprawia wrażenie przerażająco zbyt surowej.

Przecież przykazanie to rozumie się powszechnie jako zakaz używania i przywoływania imienia Boga w niefrasobliwych przysięgach i w codziennych sytuacjach życiowych z pewnego rodzaju nonszalancją i brakiem szacunku. Takie rozumienie w praktyce powoduje, że na przykład niektórzy Żydzi piszą "B-g", a chrześcijanie unikają w rozmowach potocznych zwrotów typu "jak Boga kocham", albo nawet wykrzykników: "o Boże!" itp.

Na czym więc miałby polegać tu ogrom przestępstwa!? Dlaczego tak dojmująco drobne - w porównaniu z morderstwem, gwałtem czy np. rabunkiem - wykroczenia miałyby być traktowane tak bezwzględnie i surowo?! Coś tu wydaje się nielogiczne.

Może to popularne rozumienie sensu przykazania jest nieprecyzyjne, a nawet błędne? Jeżeli bowiem jakaś interpretacja tekstu Tory wydaje się nielogiczna, może to oznaczać tylko jedno: nie jest to właściwa interpretacja.

W oryginale przykazanie to brzmi:

Lo tissa et-szem-Adonaj Elohejcha laszaw ki lo jenake Adonaj et aszer-jisa et-szmo laszaw (Tora, Szemot 20:7)

"Lo tissa" znaczy dosłownie "nie będziesz niósł".

Ale czasownik ten nie jest użyty w sensie dosłownym ("nieść jakiś przedmiot"), lecz przenośnym, metaforycznym - tak, jak w języku polskim mówi się o "niesieniu przesłania" -  gdzie "nieść" oznacza tyle, co "głosić".

Najbliższym więc oryginałowi byłoby tłumaczenie: "Nie będziesz niósł (w sensie: głosił) imienia Boga w sposób daremny (wobec dążenia, jakim jest dobro), niegodny, nielegalny, poniżający, do osiągnięcia złego celu".

Czyli inaczej mówiąc: nie będziesz czynił zła w Imieniu Boga.

Gdy spojrzymy na wersję zaproponowaną powyżej, możemy zrozumieć rzeczywisty sens tego przykazania, który - mamy wrażenie - zazwyczaj pozostaje (z powodu nietrafnych tłumaczeń) ukryty i nieznany.

Zgadza się z tym interpretacja stwierdzająca, że przykazanie to oznacza "Nie noś na sobie Imienia Haszem", "czyli nie ustanawiaj się Bożym namiestnikiem i autorytetem w sprawach Tory, jeżeli nie zasłużyłeś na taką szatę. Nie zakładaj również świętych przedmiotów, aby wyglądać jak człowiek Boga, a później, lekceważąc Imię Haszem, łamać przykazania. (Pesikta Rabati 22)" [cytat za: Tora Pardes Lauder]

Przy takiej interpretacji zrozumiałe staje się, dlaczego Bóg nie wybaczy tym i tylko tym, którzy w Jego imieniu zachowują się nieetycznie, łamią przykazania i czynią zło.

Gdy człowiek popełnia jakikolwiek akt zła - dyskredytuje siebie i swoje imię.

Jednak gdy człowiek popełnia akt zła w imię Boga ("niosąc imię Boga", czyli "z imieniem Boga na ustach" - używając nieco przestarzałej metaforyki) - dyskredytuje także swoim czynem imię Boga i również samego Boga. Najpierw czyni Boga - wbrew Jego przykazaniom - swoim "wspólnikiem", a później popełniając zło, obciąża tym złem także Boga.

Inni - obserwując jak zło popełniane zostaje przez ludzi powołujących się na Boga, działających rzekomo w imię Boga -  odwracają się nie tylko od tych ludzi, ale od Niego i Jego postrzegają jako odpowiedzialnego za zło. Złem wyrządzonym przez ludzi, którzy podkreślają w działaniach swoją religijność, obarcza się ich religię.

Taką właśnie interpretację potwierdza również miejsce, jakie przykazanie to zajmuje wśród innych przykazań: zaraz po oświadczeniu o istnieniu Boga i po zakazie bałwochwalstwa. Przykazania tworzą więc logiczny ciąg: [1.] Bóg istnieje, czyli [2.] nie wolno tworzyć sobie innych bogów, i jednocześnie [3.] nie wolno czynić zła powołując się na Boga.

Jest to przykazanie - jak można logicznie przypuszczać - dotyczące przede wszystkim tych, którzy albo zajmują się działalnością religijną (np. kapłani), albo szczególnie silnie motywują swoje czyny względami religijnymi - np. islamscy terroryści mordujący "w Imię Boga", wykrzykujący "Allahu Akbar" podczas zamachów na życie niewinnych ludzi.

Przykazanie to mówi: każdy grzech, który popełniasz w swoim własnym imieniu, na swój własny rachunek - może zostać wybaczony przez Boga. Ale grzech, przy którego popełnianiu powołujesz się na Boga i czynisz w ten sposób Boga (wbrew Jego woli) swoim wspólnikiem  wobec innych - nie zostanie wybaczony.

Słuszność i wagę tego przykazania możemy stwierdzić oceniając, jak straszliwie zdyskredytowana została idea Boga i religii na przykład poprzez krzywdy i niesprawiedliwości wyrządzone przez krucjaty, inkwizycję, wojny religijne, współczesny terroryzm motywowany religią, prześladowania ludzi z przyczyn religijnych - czyli akty ZŁA dokonywane właśnie w imię Boga.

Żaden krytyk i wróg religii nie odwiedzie tak skutecznie ludzi od Boga, jak uczyni to ten, kto w imię Boga i religii popełnia zło. 

(opr. Paweł Jędrzejewski)/www.fzp.net.pl