W wywiadzie dla "Gazety Współczesnej" prezes PiS Jarosław Kaczyński wypowiedział się o 100 dniach rządów Beaty Szydło, jak również odniósł się do tzw. szafy Kiszczaka.

Na początku Kaczyński skomentował 100 dni rządów Premier Polski Beaty Szydło: - Ona prędzej czy później w Polsce by się pojawiła, ale powinno to nastąpić nie teraz, a za kilka miesięcy. Pewnesprawy byłyby już wówczas w naszym kraju załatwione. A przyjazd teraz jeszcze bardziej spór nakręcił. Należało się lepiej do tej wizyty przygotować, porozmawiać z nimi, zwrócić się do europejskich autorytetów prawniczych. Z punktu widzenia prawa naszym działaniom nic się nie da zarzucić. Można więc sądzić, że opinia Komisji Weneckiej byłaby wówczas dużo bardziej obiektywna niż ta, która być może zostaniesformułowana. Bo to są ludzie, z którymi można rozmawiać i przekonywać za pomocą argumentów (...) W Polsce wszystkie partie się w sobie zamykają. Stąd są takie małe. Liczą mniej więcej tylu członków, co partie słowackie. A to kraj kilkakrotnie od nas mniejszy. Partie są już wewnętrznie ułożone. Wiadomo, kto jest najważniejszy, kto drugi etc. Nowe osoby to funkcjonowanie zakłócają. Nie zgadzam się jednak z tym, że PiS się zamyka. Jest wręcz przeciwnie – otwieramy się. Proszę zwrócić uwagę na skład rządu. Tam są bardzo ważni ludzie, tacy jak na przykład Mateusz Morawiecki… ".

Prezes PiS odniósł się również do sporu jaki codziennie wybucha w polskim społeczeństwie, a jaki wywołują partie opozycyjne z KODem na czele: - Bardzo chcielibyśmy działać w sytuacji, gdy funkcjonuje normalna opozycja, z którą raz się spieramy, innym razem współpracujemy. Ale nam na to nigdy nie pozwolono. Ani teraz, ani wtedy, gdy byliśmy przy władzy w latach 2005-2007. A jak byliśmy w opozycji, traktowano nas tak, że obecna opozycja w Sejmie ma po prostu raj. Nam zgotowano piekło. A oni jeszcze teraz narzekają…"

A o szafie Kiszczaka Kaczyński powiedział: - Nie wiem, czy jakieś szafy jeszcze się otworzą. Dla mnie nie stało się zbyt wiele, bo o prawdziwej przeszłości Lecha Wałęsy wiedziałem już dawno. Natomiast w wymiarze publicznym, szczególnie międzynarodowym, sporo się stało. To w świecie jest omawiana sprawa. Może nie jakaś super sensacja, ale rzecz dość szeroko komentowana, wywołująca jednak pewien szok. Jak wcześniej o tym mówiliśmy, to nie brano tego pod uwagę. A teraz następuje zdziwienie, że to było jednak inaczej niż oni sądzili. Trudno natomiast powiedzieć, czy wyjdą inne fakty, o których nie wiemy, albo wiemy, ale nie jesteśmy w stanie tego procesowo udowodnić (...) 

I powiedział, że szkoda że przez 30 lat III RP opinia publiczna nie chciała w pewne rzeczy uwierzyć: - Chciałem jednak służyć naszemu krajowi. Polegało to między innymi na odrzuceniu postkomunizmu. A odrzucanie postkomunizmu, ale racjonalne, było zawsze bardzo kosztowne. Znacznie bardziej niż takie odrzucenie oszołomskie. Ta ostatnia postawa była dla postkomunizmu niegroźna. Groźni byli ci, którzy mieli jakiś pomysł na Polskę, jakieś relacje międzynarodowe, byli wolni od różnego rodzaju historycznych obciążeń".

kol/Gazeta Współczesna