- Do diabła z wami wszystkimi. My, obywatele, nie chcemy tego, co było. Dość kolejnych zmarnowanych lat. Po drugiej stronie jest wielkie NIC – pisze w „Gazecie Wyborczej” jej redaktor wicenaczelny Jarosław Kurski. 

"Jeśli Andrzej Duda znów wygra, Polska na dekady zmieni się w "republikę banasiową" - to tytuł najnowszego felietonu Jarosława Kurskiego. Według niego, „jeśli Andrzej Duda ponownie zostałby prezydentem, los polskiej demokracji zostanie przesądzony na długie lata”.

Jak podkreślał, "po drugiej stronie jest za to wielkie NIC”. Dodał, że „grubą czcionką pisze się scenariusz katastrofy”.

„Partie radzą. Kandydaci na kandydatów prężą muskuły. Toczą kuluarowe batalie, wojnę pozycyjną o dostęp do ucha Grzegorza, wznosi się kurz bitewny, panuje bezhołowie i rozgardiasz. W dymie z cygar rządzą faceci z piątego piętra, którzy – jak Duda – też są z siebie bardzo zadowoleni. Cenią się i lubią to, co robią, tyle że przerżnęli właśnie czwarty z kolei mecz i dziarsko kroczą po piątą klęskę. Władzy w partii nie oddadzą. Trwa - jak mawiał Kisielewski - „urządzanie się w dupie”. Do diabła z wami wszystkimi. My, obywatele, nie chcemy tego, co było. Dość kolejnych zmarnowanych lat” – czytamy

„Ordynacja wyborcza sprzyja wyłonieniu takiego właśnie obywatelskiego kandydata. Pierwsza tura to w istocie prawybory całej opozycji. Im więcej kandydatów, tym lepiej, bo tym mniejsze niebezpieczeństwo zwycięstwa Dudy już na starcie. Niech każdy ma na kogo głosować, bez naginania swego sumienia” – napisał.

Jego zdaniem, potrzebny jest "taki kandydat, który przez ostatnie cztery lata czynnie wspierał ruchy demokratyczne i upominał się o praworządność w Polsce"

- Który jeździł od miejscowości do miejscowości, rozmawiał z ludźmi i był ich rzecznikiem. Ujmował się za lokatorami skrzywdzonymi przez czyścicieli kamienic, ofiarami niesprawiedliwych egzekucji komorniczych, ludźmi bezradnymi, skrzywdzonymi przez system, których nie stać na adwokata. Taki kandydat, który wspierał przed europejskim sądem ludzi zadłużonych we frankach. Tych, którym obecny prezydent złote góry obiecywał i niczego nie dotrzymał” – czytamy.

- Kandydat, który wie, co to społeczeństwo obywatelskie, który próbował mówić w Sejmie w imieniu wszystkich obywateli, choć w komisji głosu mu nie udzielono. Przemawiał więc nocą do pustych ław – pisze 

. „Prezydent prawnik, który stosuje prawo i rozumie jego ducha. Prezydent z charakterem i kręgosłupem, mówiący własnym głosem, a nie lokaj prezesa jednej z partii. Są w Polsce tacy ludzie. Jest taki człowiek” – czytamy.