Wiceminister obrony narodowej Michał Dworczyk napisał na Twitterze, że Wojciech Jaruzelski - którego nazwał renegatem - do końca kadencji straci stopień generała.

Rozumiem, że ma on na myśli kadencję parlamentu, do którego trafił już projekt nowelizacji ustawy o powszechnym obowiązku wojskowym zakładający stworzenie możliwości prawnych dla możliwości pozbawienia stopnia oficerskiego lub podoficerskiego (również pośmiertnie) osób, które z racji ukończonego wieku lub stanu zdrowia nie podlegają obowiązkowi służby wojskowej, albo pełnili ją w organach bezpieczeństwa państwa w okresie PRL.  Zdaniem MON proces legislacyjny powinien skończyć się jeszcze w tym roku.

Przypominam, że jako pierwsze z wnioskiem o degradację Jaruzelskiego, którego nazwisko symbolizuje zdradę narodową i wiernopoddańczą służbę zniewalającemu Polskę obcemu mocarstwu, wystąpiło Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie.

W tym duchu wypowiedział się minister Antoni Macierewicz w ostatnią rocznicę wprowadzenia stanu wojennego:

            - Podejmujemy kroki prawne mające na celu odebranie stopni wojskowych zarówno panu Jaruzelskiemu jak i panu Kiszczakowi. Zbrodniarze odpowiedzialni za działanie zbrojne przeciwko własnemu narodowymi nie zasłużyli na to, by nosić te stopnie wojskowe. Czcimy ludzi takich jak Kukliński, czy Karski, którzy zostali awansowani do stopnia generała, a równocześnie takie stopnie szanujemy i akceptujemy u ludzi, którzy popełnili nie tylko zdradę, ale i zbrodnię. Ci, którzy popełnili zbrodnię powinni być pozbawieni stopni. Ja wobec Jaruzelskiego nie używałbym sformułowania: generał. Zasłużył na potępienie przez historię i społeczeństwo.

            Te zdecydowane słowa wzbudziły w wielu środowiskach patriotycznych nadzieję, że bliska jest już chwila, w której ludzie będący przez wiele lat gwarantami sowieckiego panowania w Polsce stracą generalskie szlify i w ten sposób zatriumfuje sprawiedliwość historyczna.

            Jaruzelski powiedział kiedyś: „jeśli uznamy Kuklińskiego za bohatera, to znaczy, że my wszyscy jesteśmy zdrajcami”. Wyjątkowo przyznaję rację dyktatorowi stanu wojennego, ale z zastrzeżeniem, że przez „my wszyscy” należy rozumieć nie całość w większości patriotycznej kadry oficerskiej Wojska Polskiego w okresie PRL, a jedynie jego ścisłe kierownictwo, całkowicie zaprzedane Sowietom i gotowe przelewać polską krew w imię imperialnych interesów Kremla.

            Od 11 listopada ubiegłego roku Ryszard Kukliński jest generałem brygady. Skoro niepodległa Rzeczpospolita tak godnie uhonorowała jednego ze swoich najdzielniejszych oficerów (czekam jeszcze na zaliczenie go w poczet kawalerów Orderu Orła Białego), to najwyższy już czas, aby generalskie szlify i odznaczenia państwowe utracili zaprzańcy, którzy dobrowolnie zaprzedali się obcemu, wrogiemu Polsce mocarstwu zniewalając na jego rozkaz swoich rodaków z Wojciechem Jaruzelskim - głównym symbolem owego zaprzaństwa - na czele.

            Procedowana obecnie nowelizacja o powszechnym obowiązku wojskowym uczyni zadość sprawiedliwości historycznej, zgodnie z którą suwerenne państwo winno czcić swoich bohaterów i piętnować zdrajców. A jest w tej materii sporo do zrobienia, by wspomnieć dwie inne, wciąż jeszcze niezrealizowane propozycje POKiN: odebrania Orderu Virtuti Militari tym, którzy otrzymali je nie za walkę o niepodległość Polski, lecz za wierność sowieckiej racji stanu, często przejawiającą się w mordowaniu i represjonowaniu żołnierzy zbrojnego podziemia po 1945 roku oraz usunięcia z Powązek Wojskowych grobów zdrajców Rzeczypospolitej.

Jerzy Bukowski