Jeżeli miałbym wskazać polityków, którzy w ostatnim czasie dokonali największych wolt i cynicznie zdradzili głoszone przez siebie ideały (teraz wyraźnie widać, że ich tak naprawdę nie mieli) za cenę możliwości znalezienia się w parlamencie, to bez wahania wskazałbym na Pawła Kukiza i na Adriana Zandberga.

Widząc, że ich niepoważne ugrupowania nie mają największych szans na sforsowanie progu wyborczego, dołączyli do tych, które jeszcze niedawno z pasją odsądzali od czci i wiary. Dla Kukiza Polskie Stronnictwo Ludowe, a dla Zandberga Sojusz Lewicy Demokratycznej były przecież znienawidzonymi formacjami, które określali słowami, za które mogliby zostać pozwani do sądu.

Teraz obaj potulnie głoszą ich chwałę zarzekając się, że właśnie z nimi są w stanie zrealizować swoje programy. Jest to spektakularny przejaw politycznej sprzedajności, chociaż na usta cisną się mocniejsze słowa.

Mam nadzieję, że i oni, i wprowadzeni przez nich na listy wyborcze PSL oraz SLD osoby nie dostaną się do Sejmu ani do Senatu.

Jerzy Bukowski