Nawet bardzo życzliwi Małgorzacie Kidawie-Błońskiej i Platformie Obywatelskiej obserwatorzy sceny politycznej, dziennikarze oraz publicyści zwracają uwagę, że nie ma ona na razie realnego wsparcia w partyjnych strukturach, które bardziej zajęte są rywalizacją o przywództwo w głównym ugrupowaniu opozycyjnym niż kampanią wyborczą swojej kandydatki na urząd Prezydenta RP.

Oczywiście wszyscy politycy nie tylko PO, ale także całej Koalicji Obywatelskiej prześcigają się w werbalnych deklaracjach poparcia dla niej, z czego nic konkretnego jednak nie wynika. A przecież właśnie ona posiada - obok Andrzeja Dudy i Władysława Kosiniaka-Kamysza - najmocniejsze zaplecze partyjne, które powinno pełną parą pracować na jej rzecz od dnia prawyborów.

Skoro kandydatce brakuje osobistej charyzmy, politycznej wyrazistości, kiepsko wypada w wystąpieniach publicznych, nie ma też sformułowanych głównych założeń programowych, to jej jedyną szansą na powodzenie w postaci przejścia do drugiej tury jest oparcie się na energicznym, dobrze zorganizowanym i sprawnym medialnie sztabie. Wygląda jednak na to, że zacznie on swoją działalność dopiero po wyborze przewodniczącego Platformy Obywatelskiej, czyli zdecydowanie za późno.

W tej sytuacji Małgorzacie Kidawie-Błońskiej pozostaje liczyć wyłącznie na siebie, a - jak napisałem wyżej - nie bardzo jest na kogo.

Jerzy Bukowski