Patryk Vega, do niedawna wyśmiewany przez środowiska lewicowo-liberalne za film "Botoks", w którym pokazał m.in. "zabieg" aborcji, teraz stał się "maskotką" tych środowisk. Chodzi oczywiście o film "Polityka", z którego co pikantniejsze sceny reżyser publikuje w sieci. 

Najpierw były drwiny ze znienawidzonej przez liberalne "elity" posłanki PiS, prof. Krystyny Pawłowicz. Później rzekomy "gejowski skandal" z udziałem postaci wzorowanych na Antonim Macierewiczu i Bartłomieju Misiewiczu. Teraz: seria wywiadów, w którym Vega atakuje obecny rząd i kreuje się na prześladowanego przez "reżim" twórcę.

"Wydaje mi się, że PiS jako jedyny tak świadomie drogę do władzy zbudował na podziale, a nawet nienawiści. Na początku posłużyli się tragedią smoleńską. Zadziałało i nie odpuszczają do dziś"-mówi reżyser w rozmowie z tygodnikiem "Polityka".

"Nie liczyłem, że (politycy) są zbyt prawdomówni, ale skala hipokryzji mnie poraziła. Normalny człowiek nie jest w stanie kłamać cały czas w pracy, a wieczorem resetować się przy rodzinie. To socjopaci. Przykro, że tacy jak oni decydują o losach Polski"-stwierdził. 

Patryk Vega przekonywał również, że doświadcza prześladowań:

"Usłyszałem, że mogę zostać pomówiony o związki ze zorganizowaną przestępczością i trafić do aresztu. (…) Jestem uczciwym człowiekiem, płacę podatki, nie robię przekrętów. Robię filmy, które cieszą się popularnością widzów. Żyję jednak w kraju, w którym jak ktoś chce ci wymyślić chorobę, skomplikować życie, zrobi to bardzo łatwo"-powiedział. 

"Propaganda zagnieżdża się w głowach. Ludzie zaczynają w nią wierzyć. Pachnie ustrojem totalitarnym"-tak Vega skomentował z kolei rządy PiS. 

yenn/Polityka, Fronda.pl