Totalna opozycja od sobotniej konwencji atakuje Prawo i Sprawiedliwość za jednoznaczne środowisko wobec polityki nowych władz Warszawy w kwestii "edukacji seksualnej" i osób LGBT. 

Politycy opozycji przekonują, że PiS "szczuje" na homoseksualistów, tak jak wcześniej na imigrantów. Było już rzucanie ulubionym ostatnio "argumentum ad Putinum", niektórzy jednak pozwalają sobie nawet na ciekawsze i śmielsze teorie. 

Tak jak Robert Biedroń, były prezydent Słupska i zdeklarowany gej. 

Polityk twierdzi, że w Prawie i Sprawiedliwości również jest wielu "ukrytych gejów".

"Gdyby Kaczyński ich nie straszył, to może byliby sobą, byliby mniej sfrustrowani, częściej by się uśmiechali"-przekonywał były prezydent Słupska. 

Lider partii Wiosna musiał również rzucić pewną jadowitą aluzję pod adresem posłanki PiS, prof. Krystyny Pawłowicz. "Może mniej by szalała i obrażała, gdyby wiedziała, że zasiada w jednej ławie z gejami i lesbijkami"- stwierdził Biedroń. 

Polityk ocenił, że to "szaleństwo" musi się wreszcie skończyć. 

"A dzisiaj przez to, że Kaczyński ich straszy, PiS ich straszy, to oni, biedaki, po prostu się boją"- podkreślił. To bardzo ciekawe, bo jeszcze niedawno Biedroń insynuował odmienną orientację prezesa PiS, dziś znów robi z Kaczyńskiego zajadłego homofoba, który "straszy" gejów ukrytych w PiS.

 

yenn/Twitter, Fronda.pl