- Dziennikarz Kamil Durczok kupił na stacji benzynowej setkę wódki chwilę przed kolizją, którą pijany dziennikarz spowodował pod Piotrkowem Trybunalskim - donosi "Super Express"

Trzydzieści minut przed wypadkiem dziennikarz Kamil Durczok miał kupić wódkę na stacji benzynowej.

– Stał w kolejce. Rozglądał się nerwowo wkoło. Kupił tak zwaną małpkę i schował ją do kieszeni w spodniach. Po wyjściu ze sklepu szedł do auta razem z młodą dziewczyną i psem. To był na pewno Kamil Durczok. Wiele osób go widziało – mówi „mężczyzna, który chce zachować anonimowość”. 

Kamil Durczok miał aż 2,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. 

– Przed wyjazdem z Władysławowa wypiłem prawie dwa piwa – takie zeznania miał złożyć przed śledczymi Kamil Durczok śledczym, z kolei o „małpce” wódki nie wspomniał – wskazała gazeta. Zanim doszło do kolizji, przejechał około 400 km – czytamy. 

Dziennikarz usłyszał dwa zarzuty: prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu i spowodowania zagrożenia katastrofy w ruchu lądowym. 

– Jeśli okaże się, że spożywał alkohol w czasie jazdy, to może mieć to wpływ na wymiar kary – mówi prok. Witold Błaszczyk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim.

W przyszłym tygodniu sąd ma rozpatrzyć prokuratorskie odwołanie. Śledczy chcą, by dziennikarz został tymczasowo aresztowany.

bz/se.pl