„Moja walka” cz. 2 Karla Ove Knausgårda tylko potwierdza wielkość pisarza. I nie chodzi o kontrowersyjny tytuł, za który norweski pisarz dostał po głowie ze strony poprawnie politycznych, ale o doskonałość opisu. Nie fikcja ale realizm. I to jak przedstawiony.

Knausgård jest wierny temu, co umieścił pod koniec II części "Mojej Walki", a mianowicie : "Literatura nie musi w stu procentach odzwierciedlać rzeczywistości, żeby mówić prawdy. To dobre argumenty, ale nie pomagały. Sama myśl o fikcji, o wyimaginowanym postaciach w wyimaginowanej akcji, wywoływała mdłości. Reagowałem na nią fizycznie”.

W powieści śledzimy autora w świecie małżeństwa, rodzicielstwa, w świecie doła związanego z brakiem czasu na twórczość. Norweg bez granic opisuje swoje kłótnie z żoną, ciężką harówę z wychowaniem – niańczeniem dziecka – (ma już trójkę), pokazując przy tym totalnie zniewieściały świat sztokholmskich artystów, nowobogackich, hipsterów. Nie stroni od prawdy, nie wybiela, nie koloryzuje. Przebacza i idzie dalej. I dalej!

Wielu zarzuca Knausgårdowi ekshibicjonizm. Dla mnie raczej to strzał między oczy, nie tylko czytelnikowi, ale i całemu uporządkowanemu po macoszemu światu literackiemu. Opis relacji damsko-męskich i tacierzyństwa po prostu porywa tym, że jest namacalny, wręcz okazuje się, że tak właśnie, ja-czytelnik, myślę, robię. I to uczucie, które rośnie wraz z każdą przeczytaną kartką „Mojej Walki vol. II jest najbardziej ekscytujące. Pisarz nie boi się ukazać swoich upadków w małżeństwie, za co należy mu się wielki szacunek. Bo jak pisze w wieku 40 lat -w tym wieku następuje kres wyobrażeń i oczekiwań. Czyli zaczyna się życie. Prawdziwe, nie fikcyjne! Droga do dorosłości człowieka wychowanego w świecie pozbawionym wartości chrześcijańskich. W tym miejscu muszę napisać, że dostrzegam w Norwegu tę wspaniałą iskrę, że pomimo, że został wychowany w świecie protestantyzmu totalnie zlaicyzowanego potrafi przedstawić świat uniwersalnych wartości.

Prozę Norwega cechuje prostota i precyzja. Knausgårdowi udało się podchwycić zainteresowanie czytelnika, opisując najbardziej trywialne czynności, jak chociażby wyjście do pralni, wyjście na papierosa na podwórko, wypicie kawy, przygotowanie obiadu.  Nie sposób oderwać się od tej fascynującej lektury, w której czytelnik obcuje z psychologią, filozofią, realizmem i napotyka w trakcie na lustro, w którym może się oglądać. Mistrzostwo po prostu, (…), bo literatura to nie tylko słowa, lecz także odczucia, jakie budzą w czytelniku. O wartości literatury stanowi przekroczenie właśnie tej granicy, nie zaś, wbrew opinii wielu osób, przekroczenie granic formalnych samych siebie.

Sebastian Moryń

Karl Ove Knausgård, Moja walka. Księga 2, Wydawnictwo Literackie 2015