Kandydatka na prezydenta KO, Małgorzata Kidawa-Błońska, powiedziała wczoraj, że nie potępi sprawców ataków na wolontariuszy, którzy zbierali podpisy pod listą poparcia dla kandydatów na prezydenta Andrzeja Dudy i Krzysztofa Bosaka. W jej obronie stanął poseł KO, Mirosław Suchoń:

-„Pytanie panią marszałek o wszystko to przesada. Za chwilę ktoś się przewróci na ulicy przy osobie zbierającej podpisy i pani marszałek będzie pytana o to, czy krawężniki powinny być w tym miejscu zrównane z poziomem ulicy”.

Ciekawe, że środowisko, które najwięcej krzyczy o hejcie i mowie nienawiści, teraz fizyczne ataki na wolontariuszy porównuje do potknięcia się na ulicy.

Sprawę ocenił poseł PiS Jan Mosiński:

-„ Pytanie panią marszałek o wszystko to przesada. Za chwilę ktoś się przewróci na ulicy przy osobie zbierającej podpisy i pani marszałek będzie pytana o to, czy krawężniki powinny być w tym miejscu zrównane z poziomem ulicy”.

Jak podkreśla poseł Ryszard Czarnecki, czymś normalnym powinno być natychmiastowe odcięcie się kandydata od tego typu napaści. Kandydatka jednak tego nie zrobiła, więc warto sobie zadać pytanie, kto tak naprawdę chce dzielić Polaków?

kak/ tvp.info.pl