Po wczorajszym spotkaniu z kanclerz Niemiec i prezydentem Francji prezydent Ukrainy obwieścił, iż dotychczasowe formaty rozmów (normandzki i miński) na temat rozwiązania konfliktu rosyjsko-ukraińskiego są wystarczające i nie wymagają zmian. W Polsce, po tym oświadczeniu posypały się gromy na prezydenta Andrzeja Dudę, że domagając się włączenia Polski do rozmów wychodzi przed szereg tam gdzie nas nie chcą. Wielu odtrąbiło rzekomą pierwszą, dyplomatyczną porażkę prezydenta polskiego. To skrajnie mylna diagnoza. Wynika z braku umiejętności czytania kontekstu dyplomatycznego wypowiedzi prezydenta Ukrainy. To też nieuczciwy zarzut o brak profesjonalizmu po stronie polskiej.

 Wypowiedź Poroszenki nie powinna zaskakiwać znawców dyplomacji. Na cztery miesiące przed upływem porozumień mińskich prezydent Ukrainy nie musiał i nie mógł ogłaszać już fiaska porozumienia. Przez cztery miesiące sytuacja może jeszcze zmienić się na korzyść Ukrainy jeśli w Rosji pogłębiać się będzie kryzys gospodarczy, a Zachód podtrzyma sankcje i nacisk na Moskwę w celu realizacji porozumień. Ukraina też może wykorzystać ten czas do dalszych reform. Zapowiedź nowego formatu rozmów to potwierdzenie fiaska porozumień i natychmiastowy casus beli dla rebeliantów.

Poroszenko nie mógł też potwierdzić fiaska ustaleń stojąc obok Hollanda i Merkel, patronów porozumienia z Mińska. To dyplomatyczna konieczność zachowania twarzy przez promotorów tych inicjatyw. Jestem przekonany, że w kuluarach i gabinetach dyplomatycznych, rozmowy na temat nowej formy rozwiązywania kryzysu na Wschodzie rozpoczną się lada tydzień. Wstępna wymiana zdań pomiędzy polskim i ukraińskim prezydentem w tej sprawie miała już miejsce w niedawnej rozmowie telefonicznej. Ustalono w niej dalsze prace i rozmowy, które z naszej strony będzie prowadził Min. Szczerski. Nowy, szerszy format objawi się na przełomie listopada i grudnia.

Niezasadny i wręcz bezmyślny jest zarzut o braku profesjonalizmu po stronie prezydenta polskiego. Prezydent Duda w tym przypadku nie wystąpił z żadną nową inicjatywą. Nie było tu żadnego falstartu. Nie dokonał nawet korekty zapowiadanej w innych sferach polskiej dyplomacji. Prezydent właśnie kontynuował linię przyjętą przez polską dyplomację na jesieni ub roku. W październiku 2014 Min. Schetyna obwieścił w mediach, że format normandzki wyczerpał się. W styczniu br wraz z Min. Siemoniakiem zapowiadał nawet gotowość sprzedaży broni dla Kijowa. W marcu br., więc już po porozumieniu mińskim, Min. Schetyna utrzymywał, że rozmawiać bez Polski o Ukrainie to tak jak rozmawiać o Libii, Algierii, Tunezji, Maroko bez Włoch, Francji i Hiszpanii. Dalsze deklaracje aktywizacji polskiej dyplomacji padły w kwietniowym expose ministra. W czerwcu minister zapowiadał gotowość Polski do bycia ambasadorem spraw ukraińskich. Podobne wypowiedzi z ostatniego roku można znaleźć w zagranicznych wystąpieniach szefa dyplomacji.

Min Schetyna nie zmienił polskiego stanowiska ws. Ukrainy w czasie rozmów ze współpracownikami prezydenta elekta, ani w konsultacjach z samym prezydentem Dudą. Ta linia polityczna wobec konfliktu rosyjsko-ukraińskiego była zatem skonsultowana przez prezydenta z właściwym ministrem polskiego rządu! Od miesięcy media zachwycały się więc uzyskaniem konsensu między ośrodkiem prezydenckim oraz ministerstwami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo i politykę zagraniczną Polski. W sprawach naszego bezpieczeństwa zapowiadała się zatem dobra ko-habitacja.

Co się zatem zmieniło? Konsens w jakiejkolwiek sprawie, nawet wokół zasadniczych interesów narodowych i bezpieczeństwa nie jest obecnie na rękę PO. Walcząca o przetrwanie partia, kolejny raz chce utrzymać się przy życiu. Brak programu i merytorycznych propozycji dla społeczeństwa powoduje, że PO pozostaje kolejny raz grać na konflikcie wewnętrznym. Min Schetyna otrzymał po prostu reprymendę ze strony premier Kopacz, która zainteresowana jest przetrwaniem partii, a nie realizacją interesu narodowego. Potwierdzeniem tego zaostrzenia może być w najbliższym czasie próba zdyscyplinowania Ministra Obrony, który również zadeklarował współpracę z prezydentem. Ciekawe, czy po rozbiciu współpracy ws Ukrainy, PO odważy się, i to przed arcyważną wizytą w Niemczech, wywołać konflikt wokół polskiego postulatu o bazy NATO w Europie Środkowej. Po niezwykle udanej i obiecującej wizycie w Tallinie, niezłomna Gazeta Wyborcza zamieściła już komentarz, że prezydent Duda nie wymyślił baz NATO i w tej sprawie powinien się spotkać i porozmawiać z premier Kopacz. Recepta na kolejną drakę z prezydentem gotowa.

Witold Waszczykowski