Fronda.pl: Krajowy Ośrodek Duszpasterstwa Rodzin rozpoczyna kampanię, która ma na celu uwrażliwienie społeczeństwa na rosnącą liczbę związków żyjących w konkubinacie. Symbolem kampanii stała się koszulka z napisem „Keep calm don’t kocia łapa”, jaką narzeczeni wręczyli papieżowi Franciszkowi podczas walentynkowego spotkania. To świetnie wykorzystanie popularnego w popkulturze motywu, ale ja zastanawiam się na ile może to przemówić do par, żyjących w związku niesakramentalnym – nie obawia się Ksiądz, że mogą się w jakiś sposób poczuć napiętnowani albo gorsi, dlatego że żyją bez ślubu?

Ks. Przemysław Drąg, dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin: Sama etymologia tego sformułowania wskazuje na to, że osoby w związkach niesakramentalnych żyją przede wszystkim dla samych siebie. W związkach na „kocią łapę” ludzie mają własne pragnienia, zainteresowania, kręgi przyjaciół. Mówią sobie: „Daję ci mój czas, wspólne mieszkanie, bycie razem ale od-do”. Nawet jeżeli ktoś zaangażuje się w taką pełną relację, z miłością, uczuciem, to jednak zawsze jest ten lęk, że pewnego dnia druga stronie powie „Stop, dalej już nie chcę”. I rozejdą się, bo przecież nie łączą ich żadne zobowiązania.

Takie pary zapewniają przecież, że „naprawdę się kochają”.

Często to słyszę. Pytam więc, dlaczego nie chcą zawrzeć małżeństwa i wtedy pojawia się litania rozmaitych powodów. A tak naprawdę, z tego wszystkiego najmocniej wybrzmiewa lęk przed zaangażowaniem się. Myślę, że problem robi się znacznie poważniejszy. Przez to, że ludzie wychodzą z różnych rodzin, często nie potrafią dorosnąć do wzięcia odpowiedzialności za drugą osobę. Młodym parom w konkubinatach zdaję czasem pytanie: „Skoro mówicie, że się kochacie, żyjecie ze sobą, „wypróbowaliście się”, to czemu wciąż nie chcecie zawrzeć związku małżeńskiego? Myślę, że w wielu przypadkach – i to również wychodzi w rozmowach z narzeczonymi – ludzie mają w sobie wielki lęk przed zaangażowaniem w relację tak naprawdę, do końca, na 100 procent, wielki lęk, czy wytrwają w małżeństwie do końca życia i wielki lęk przed wzięciem za kogoś odpowiedzialności.

Skąd się biorą te lęki?

Małżonek jest kimś szalenie ważnym – jego nie można zostawić w czasie choroby, nieszczęścia czy dlatego, że mi się znudził. Za małżonka bierze się odpowiedzialność przed społeczeństwem, wobec wspólnoty, przed Kościołem, przed Panem Bogiem. Myślę, że tu tkwi problem. Nasza akcja wcale nie ma na celu stygmatyzowania, pokazania, że jakaś para jest „be”. Chcemy pokazać młodych ludzi, którzy chcą dla siebie trwać w miłości, czystości, być dla siebie najważniejszymi, nie dopuszczając możliwości znudzenia się drugą osobą. Ktoś, kto już na samym początku zakłada, że związek będzie trwał, dopóki nam będzie razem dobrze, nie wchodzi w relację z drugim człowiekiem, ale zawiera jakąś umowę handlową. „Będę z Tobą, dopóki będzie nam dobrze” – to deklaracja, która całkiem pomija wymiar osobowy drugiej strony.

Ma Ksiądz jakąś receptę na to, by wypędzić te wszystkie przedmałżeńskie lęki z młodych ludzi? Jak chce Ksiądz pokazać, że małżeństwo wcale nie jest takie straszne, jak je niekiedy malują?

To na pewno nie jest takie proste. Pewne argumenty przemówią do jakiejś grupy osób, dla innych będąc całkowicie nietrafionymi. Myślę jednak, że wielką pomocą jest tu nauczanie Jana Pawła II, zwłaszcza środowe katechezy „Mężczyzną i kobietą stworzył ich” czy „Miłość i odpowiedzialność”. Papież nieustannie przypominał, że miłość jest piękna, ale też zawsze odpowiedzialna. W roku kanonizacji Jana Pawła II chciałbym przybliżyć młodym ludziom to, co papież mówił o miłości, odpowiedzialność i małżeństwie. Zresztą, to nauczanie mocno wybrzmiało także podczas ostatniego spotkania młodych narzeczonych z papieżem Franciszkiem. Widziałem, że to do nich naprawdę trafiało. Piękno miłości i odwaga, by umieć zatroszczyć się do końca o drugą osobę, dać jej swój czas, wytrwać w wierności. Te argumenty przemawiają. Będziemy o tym mówić, pokazywać, zachęcać, ale nie na zasadzie stygmatyzowania kogokolwiek, ale raczej przez pokazanie, czego ludzie sami dobrowolnie się pozbawiają. Czegoś pięknego i dobrego…

Grupą docelową kampanii są tylko młodzi, żyjący w konkubinatach?

Nie tylko, swoje przesłanie będziemy także kierować do rodziców ludzi młodych. Często zdarza się, że młodzi chcą się pobrać, ale to rodzice mówią im „Zaczekajcie, najpierw się wypróbujcie, etc”. Chcemy pokazać, że życie w konkubinacie przed ślubem nie daje żadnej gwarancji na to, że to małżeństwo będzie później szczęśliwe, przetrwa bez kryzysów. W Stanach Zjednoczonych, Szwecji czy Kanadzie prowadzone są badania, które bardzo jasno pokazują, że te pary, które przed ślubem żyły w konkubinacie, bardzo szybko się rozwodzą. I potem pojawia się problem dzieci z takich rozbitych rodzin, które nie mając dobrych wzorców, dorastają i także wchodzą w relacje na „kocią łapę”. Chcemy przystąpić do takiego zmasowanego ataku, punkt po punkcie przypominać młodym o miłości i odpowiedzialności. To nie jest jednorazowa akcja, będziemy powracać do tego tematu cyklicznie.

A może jest też tak, że młodzi ludzie nie biorą ślubów kościelnych z obawy przed wymaganiami, jakie Kościół stawia małżonkom?

Tu nawet nie chodzi o wymagania Kościoła. Kiedy młodym ludziom ze związków niesakramentalnych zadawałem pytanie, czemu nie wezmą ślubu kościelnego, odpowiadali: „Proszę księdza, bo w kościele to jest na serio”. Tu ślubuje się przed Panem Bogiem, nie ma jak oszukać drugiej osoby. Widać, że ci młodzi mają takie pragnienie wielkiej miłości, wiedzą, że w kościele jest to związane z sakramentem małżeństwa, który jest nierozerwalny i ciągle się boją. Boją się dokonywać takiego wyboru. I to tym mówił także Ojciec Święty podczas ostatniego spotkania z narzeczonymi w Rzymie – o lęku przed tym, co będzie jutro. Bo przecież nie ma domu, mieszkania, pracy… Franciszek mówił o cierpliwości, miłości, wytrwałości. Dzięki miłości, która jest trwała i piękna mężczyzna staje się w małżeństwie „bardziej mężczyzną”, a kobieta „bardziej kobietą”. Dzieje się to dzięki tej drugiej osobie oraz oparciu i miłości, jaką ona daje. Owszem, to się może okazać dla niektórych nie do przyjęcia, ale akurat nie boję się tego bardzo.

Jakie działania będzie obejmowała kampania, zachęcająca młodych ludzi do zawierania małżeństw?

Cały czas funkcjonuje nasza strona internetowa Nakocialape.pl, na której będą się ukazywać nowe materiały. Oprócz tego, rozpoczynamy bardziej naukową refleksję – 27 lutego odbędzie się konferencja prasowa pt. „Konkubinat i co dalej?”. Wystąpi na niej m.in. ks. Wojciech Sadłoń z ISSK, Jerzy Grzybowski ze „Spotkań małżeńskich” i Małgorzata Walaszczyk, doradczyni życia rodzinnego. Na pewno z czasem będą się pojawiać kolejne inicjatywy związane z akcją, którą będziemy promować także przez duszpasterstwo akademickie czy Ruch Czystych Serc i KSM.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk