Dwa tygodnie temu ekai.pl podał, że Kardynał Tagle w przesłaniu na Adwent napisał m.in.: „Jezus urodził się jako uchodźca”. Tłumaczenie okazało się nie do końca poprawne, bo w oryginale Jezus nie urodził się, ale stał się uchodźcą i urodził się biedny jak uchodźcy („…Jesus who himself became a refugee. Jesus was born poor, like these refugees…”).
Porównywanie losu Jezusa do uchodźców nie jest jednak nowe i zostało użyte również przez papieża Franciszka, który za podstawę wziął ucieczkę Świętej Rodziny do Egiptu. Również wielu innych biskupów, kaznodziei czy publicystów lubi mówić o Jezusie jako uchodźcy, stąd nie ma wątpliwości, że jest to jedna z dominujących współcześnie narracji odczytania Ewangelii Dzieciństwa Jezusa.
Nie jest to jednak jedyna narracja. W ciągu 2000 lat pojawiło się wiele innych.
W starożytnych apokryfach dominuje narracja Jezusa jako cudownego Dziecka. „Ewangelia Dzieciństwa Ormiańska” opowiada, że Jezus w czasie ucieczki do Egiptu miał 18 miesięcy i był ścigany przez milionową armię Heroda. Po przekroczeniu granicy z Egiptem, mieszkał w pewnej miejscowości 6 miesięcy a potem przenieśli się do Kairu, gdzie 4 miesięcy spędził w wielkim zamku królewskiej rezydencji. Tam się bawił z dziećmi, zjeżdżał po promieniach słońca z dachu zamku, tak że wszyscy się dziwili. Kiedy przeprowadzili się do Mesrin, posągi zwierząt zaczęły krzyczeć w świątyni i w mieście, że oto monarcha, syn wielkiego króla zbliża się do miasta z liczną armią. Jeszcze w innym egipskim mieście zawaliła się świątynia bożka Apollina, Jezus się rozgniewał widząc, że posąg był podpisany „Apollo, bóg stwórca nieba i ziemi” („Apokryfy Nowego Testamentu” t. 1, cz. 1, Kraków 2017, rozdz. XV, s. 488-496).
Apokryfy mówią też o tym, jak palma daktylowa schyliła się na rozkaz Jezusa, bo Maryja nie mogła dosięgnąć owocu. W nagrodę anioł zabrał jedną z gałązek tej palmy do raju i tam je zasadził (scena ta przedstawiona była (?) na rzeźbie w chórze paryskiej Notre Dame a także na witrażach w Lyonie i Tours). W apokryfach czytamy też o dwóch rabusiach, którzy ulitowali się na nędzą Józefa i Maryi i dostarczało im żywność: jeden z nich to dobry łotr (scenę tę wyobraża emalia w muzeum Cluny) (D. Rops, „Dzieje Chrystusa”, Warszawa 1968, s. 129).
Generalnie w starożytnych narracjach chodziło to, by pokazać, że mały Jezus jest Bogiem, wszyscy Mu służą i nie ma się czego obawiać.
Inną narrację przestawia Roman Brandstaetter ("Jezus z Nazarethu", Kraków 2012, t. I, s. 182-187). Dla niego centralną cechą tego etapu życia Jezusa jest mądrość i przewidywalność Józefa. Opiekun Jezusa oddał krnąbrnego osła pożyczonego z Nazaretu komuś kto do Nazaretu z Betlejem wracał a za złoto, kadzidło i mirrę kupił dwa nowe rozważne osły, o popielatosrebrnej sierści. Do tego nabył pieluchy i ciepłą chustę Dzieciątku a Maryi skórzane sandały, piękną szmaragdową suknię i płaszcz gruby z sierści wielbłądziej, bo zima była sroga. Resztę pieniędzy zachował na lepsze czasy, chociaż Maryja naciskała, żeby i sobie kupił lepsze ubranie. Potem udał się z Maryją i Jezusem do Materii w Egipcie i zamieszkał u kupca judejskiego, któremu kiedyś pomógł w chorobie, a który z wdzięczności zaprosił go już kiedyś do Egiptu.
Autorowi w jego narracji chodziło o to, by pokazać, że Opatrzność zawsze czuwa i dzięki cechom Józefa Boskiemu Dzieciątku nie stanie się krzywda.
Jeszcze inną narrację możemy spotkać w legendach góralskich. Nie mogę tego znaleźć u Tetmajera, ale gdzieś czytałem gawędę o kleryku, co został Janosikiem. Po trzecim roku jak chciał przyjechać na Boże Narodzenie do domu, schwytali go zbójnicy. Jak się dowiedzieli, że się uczy na księdza, kazali mu mówić kazanie, zanim go obedrą ze skóry. I on wtedy zaczął opowiadać, że zbójnicy są biedni i mieszkają w jaskiniach jak Pan Jezus, co się urodził w grocie. I tak pięknie mówił i tak się im jakoś dobrze dogadywało, że nie tylko go nie zabili, ale i nawet dołączył do nich, stając się słynnym Janosikiem.
W tej narracji chodziło o to, żeby ratować swoją skórę i powiedzieć cokolwiek takiego, co by ułagodziło serca rozbójników.
Ciekawa też jest narracja, którą opowiadamy w Grocie Mlecznej w Betlejem. Pielgrzymi słyszą, że biały kolor skał wziął się z tego, że Maryja w czasie ucieczki do Egiptu, karmiąc Jezusa, upuściła parę kropli mleka, od którego zabieliły się skały. Tam wielu modli się o potomstwo, o to, by matki mogły karmić zdrowym mlekiem własne dzieci. Tam również sprzedają proszek z białej skały i polecają pić karmiącym matkom.
Parę lat temu proponowałem żartem, żebyśmy stworzyli nową narrację i mówili, że pomaga nie tylko proszek, ale również pocieranie piersi o białą skałę. Jest tam taka boczna kaplica i można by proponować taki zabieg mówiąc, że są dwie tradycje: przez ubrania i bez ubrań. Słusznie zjechali mnie wszyscy, którzy o tym słyszeli, że "se jaja robię", ale przecież intencje moje nie były chyba bardziej skandaliczne od tych, co wymyślili proszek. Ja przynajmniej bym na tym nie zarabiał. Chodziło tylko o to, żeby pokazać, że narracje można ciągle tworzyć nowe i to co się ostatecznie liczy, to tylko wiara a nie sposób je okazywania.
Na przestrzeni wieków było pewno jeszcze więcej narracji o ucieczce Jezusa do Egiptu. Która jest prawdziwa? Żadna. Czy mamy prawo do ich wymyślania? Mamy. Bo Ewangelia dana nam jest również po to, żeby oświetlać nasze aktualne życie. Ważne jednak, żeby umieć rozróżniać narrację od faktów historycznych przynajmniej tak jak odróżniamy film fabularny od dokumentalnego. Na pytanie „Jak było naprawdę?” próbują odpowiedzieć bibliści. Na to pytanie nie odpowiadają narracje. One odpowiadają na pytanie: „W jakim kluczu mogę przeczytać dany fragment, żeby osiągnąć z góry zamierzony cel?”. Dlatego też nie można się kłócić o to, czy narracje są prawdziwe. Lepiej się zastanowić, czy dzięki nim świat staje się chociaż trochę lepszy.
Ks. Wojciech Węgrzyniak
www.wegrzyniak.com