Ludwik Dorn, były poseł PiS, obecnie startuje z partii Ewy Kopacz, w "Poranku TOK FM" kreślił czarny - jak z horroru - scenariusz na wypadek przejęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. Zwłaszcza straszył Ministerstwem Obrony, jeśli pokieruje nim albo Macierewicz albo Gowin.

- Z punktu widzenia obrony narodowej cały ten PiS trzeba trzymać z dala od władzy, bo albo wyrzucą ciężkie pieniądze po nic, albo będziemy mieli narodową rzeź z partyzantką miejską w roli głównej - mówił Dorn. – Poseł Gowin ma mniejszą skłonność do ekscesów i wchodzenia w konflikty niż Macierewicz. Ale powiedział, że jak zostanie ministrem obrony - do czego nie ma żadnych kompetencji, tak samo zresztą jak Siemoniak - że jego najbliższym współpracownikiem będzie Romuald Szeremietiew.

Dorn uważa, że już nie robi różnicy czy Macierewicz czy Szeremietiew pod parasolem Gowina. Jeżeli ma się koncepcję stworzenia obrony terytorialnej, która ma być szkolona do walki partyzanckiej ze szczególnym uwzględnieniem partyzantki miejskiej, a obaj panowie mają plan, by oprzeć obronę o partyzantkę miejską, co – o ile nie dojdzie do masywnej inwazji – jest wyrzuceniem pieniędzy w błoto. Ja jestem za stworzeniem obrony terytorialnej, ale ona musi pełnić normalne funkcje - obrony cywilnej i szkolenia rezerw mobilizacyjnych na czas "W". A tego nie mamy.  Ale jeśli to ma być walka partyzancka, Jeśli nie dojdzie do inwazji rosyjskiej to wywalone pieniądze na szkolenie, a jeśli do inwazji dojdzie – mamy kolejny przepis na narodową rzeź. Z punktu widzenia obrony narodowej cały ten PiS trzeba trzymać z dala od władzy, bo albo - co bardziej prawdopodobne - wyrzucą ciężkie pieniądze po nic, albo jeśli dojdzie do inwazji, to będziemy mieli narodową rzeź z partyzantką miejską w roli głównej. Wystarczy spojrzeć na Grozny – tłumaczył swoje stanowisko Ludwik Dorn.

Straszenie PiSem, porównywanie do Groznego tylko powoduje, że Dorn - skądnikąd mądry polityk - kompromituje się i staje w jednym szeregu z panem Niesiołowskim!

mod/TOK FM