"Powinienem założyć taki cykl felietonów, według znanej wojskowej tradycji, codziennie odcinać centymetr z metra krawieckiego i wrzucać nie do zupy, ale na ekran komputera. Byłoby to odliczanie końca obłędu, chociaż nie, końca na pewno nie będzie, ale przynajmniej zamknięcie pewnego etapu obłędu. Do wyborów zostało 12 dni, kampania medialna nadal nie istnieje i jedynie PiS jeździ od gminy do gminy, prezentując swój program. Widzą to wszystko starzy peerelowscy obrońcy demokracji ludowej i nieco młodsi uczniowie tych obrońców, no i dostają na głowę. Dostają albo i nie, chyba trafniejsza interpretacja jest taka, że pokazują swoją prawdziwą gębę, żeby było tak bardziej artystycznie i po gombrowiczowsku" - pisze na łamach Kontrowersji.net Matka Kurka (Piotr Wielgucki).

Według Wielguckiego pierwszy skompromitował się Bogdan Zdrojewski.

"Pierwszy gębę pokazał Zdrojewski, z wykształcenia filozof kulturoznawca, co jest szczególnie zabawne w kontekście jego diagnoz społecznych. Otóż Bogdan, który w czasie powodzi nie miał czasu się ogolić, opublikował na Twitterze krótką analizę przekroju społecznego. Tezą tej wiekopomnej pracy naukowej jest: „Posiadanie anteny satelitarnej, a preferencja wyborcza”. Dalej naukowiec wywiódł taką oto prawidłowość, że właściciele anten satelitarnych głosują na POKO, natomiast ci bez anten są ciemnogrodem z PiS. Prawda, że powiało klasyką z lat 2005-2007? Byłem święcie przekonany, że „oni” już do tak zgranej propagandy nie wrócą, ale strach i ta legendarna frustracja odbiera resztki rozumu. Ludzie się straszliwie zbulwersowali i znów krzyczano o dzieleniu Polaków, ale mnie uderzyło coś zupełnie innego – ignorancja" - pisze Wielgucki.

"Jak wielokrotnie podkreślałem, jestem prowincjuszem z krwi i kości, dumnym potomkiem chłopów folwarcznych, o czym jeszcze będzie, co pozwala mi z pełną swobodą mówić o prowincjonalnych obyczajach. Panie Zdrojewski pan nie masz pojęcia o posiadaniu anten satelitarnych, kto kiedykolwiek mieszkał w „ciemnogrodzie” ten wie, że w chałupie mogło chleba zabraknąć, z dachu mogło się litrami lać, ale antena do największej rudery zawsze była przykręcona. Próba dokopania zacofanym „pisowcom” pokazała, jak bardzo to „lepsze towarzycho” nie ma pojęcia o życiu, ludziach i co za tym idzie o polityce. Jeśli nie potrafisz ocenić najbardziej podstawowych zachowań przeciwnika, to nie masz szans z nim wygrać. Pana filozofa i kulturoznawcę nie było stać na nic więcej, poza dawno wyśmianym stereotypem, który zresztą działa dokładnie odwrotnie niż to się filozofowi śniło" - dodaje.

Następnie przechodzi do casusu Macieja Stuhra seniora.

"Za Zdrojewskim poszedł Stuhr, ten starszy i mimo wszystko mniej rozgarnięty od młodszego. Stary Stuhr, potomek stalinowskiego prokuratora i księgowej, poczuł się arystokratą. Z takiej pozycji nazwał wyborców PiS potomkami chłopów folwarcznych, którzy teraz się mszczą na „elicie”. I znów ludzie się zdenerwowali, a mnie się gębą uśmiechnęła, gdy zobaczyłem jak Stuhr ciska kamieniami do ogródka „arystokracji” III RP. Dość powiedzieć, że chłopskimi potomkami byli: Rzepliński, czy Bralczyk i cała plejada aktorów, artystów oraz celebrytów postępowych, zazwyczaj głosujących na POKO. Zbigniew Zamachowski z Brzezin, Bożena Dykiel z Grabowa, Marcin Dobrociński z Kłudzienka, Edyta Górniak z Ziębic, Monika Brodka z Twardorzeczki, Jarosław Kuźniar z Bielawy. Nie jestem w stanie sprawdzić, która gwiazda miała na chałupie antenę satelitarną, ale tym się zajmie Zdrojewski" - pisze Kurka.

Kolejną obłędą wypowiedź odnotował Matka Kurka u Andrzeja Morozowskiego.

"Wreszcie kot Prezesa. Kojarzycie temat, prawda? Nie ma nic bardziej śmiesznego i „obciachowego” na świecie, niż fakt, że Jarosław Kaczyński mieszka z kotem, co wczoraj przypomniał inny potomek stalinowskiego funkcjonariusza, Andrzej „Mordka” Morozowski. Kim jest Kaczyński wszyscy wiedzą, ale kim jest kot? Proszę Państwa przedstawiam absolutną gwiazdę i numer jeden Internetu. Nie ma, nie było i chyba nie będzie większego gwiazdora sieci, niepodzielny lider, tysiące zdjęć, blogów, filmików, memów, internetowy król zwierząt, pieszczoch elit i prostych ludzi. I tylko w jednym przypadku kot jest symbolem obciachu, nieudolności życiowej i faszyzmu. Mściwi ci potomkowie chłopów folwarcznych, jak cholera, może gdyby mieli w chałupie antenę satelitarną albo chociaż Internet, to by wyszli z ciemnogrodu" - stwierdza Piotr Wielgucki na łamach Kontrowersji.net.

bsw/Kontrowersje.net