Cyrkowej formalności stało się zadość, wczoraj PO wybrała Kidawę-Błońską na swojego kandydata w wyborach prezydenckich. Pomimo braku jakichkolwiek racjonalnych przesłanek, służących samemu kandydatowi PO, Schetyna na siłę odstawił ten cyrk w jednym konkretnym celu. Prawybory w PO były niczym innym tylko liczeniem szabel, no i nie wypadło dla Schetyny najlepiej. Obecny szef PO może liczyć na około 125 głosów i nawet jeśli przyjąć, że poparcie dla Jaśkowiaka nie przekłada się wprost na poparcie dla Schetyny, to i tak po drugiej stronie jest 345 głosów.

 

W zaistniałych okolicznościach przyrody słuszna i sprawiedliwa jest opinia, że Schetyna I turę wyborów prezydenckich, w które sam się bawił, zwyczajnie i dotkliwie przegrał. Media jeszcze wspierające PO puściły w eter dokładnie taki sam komunikat i to kolejny cios wymierzony w lidera PO. Powraca zatem pytanie, co dalej z przywództwem w PO i co dalej z PO w ogóle, ale z tym pytaniem ściśle się wiążą szanse i wynik Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w prawdziwych wyborach prezydenckich. Teraz Schetyna ma poważny problem i jest na cenzurowanym, wystarczy jednak, że Kidawa-Błońska osiągnie kiepski wynik w I turze i ostatecznie przegra w II, a Schetyna będzie w zupełnie innym miejscu. Jakie są szanse na realizację powyższego scenariusza? Prawdę mówiąc mamy do czynienia niemal z pewnością, nie z szansą, że kandydatka PO dokładnie takie wyniki zaliczy w poszczególnych turach.

Znamy prawie całą listę kandydatów, którzy będą się w wyborach liczyć, brakuje jedynie kogoś z „Lewicy”, nie ma jednak większego znaczenia kogo ostatecznie sobie wybiorą. Ważne jest to, że przy starcie: Kosiniaka-Kamysza, kandydata „Lewicy” i Szymona Hołowni, kandydatka PO może liczyć na 25% głosów. Wynika to wprost z wyników wyborów parlamentarnych i obecnych preferencji partyjnych. Nikt poważny nie powie, że w I turze zwolennicy partyjni poszczególnych kandydatów gremialnie zachowają się inaczej niż w wyborach jesiennych. Wyniki muszą się przełożyć, naturalnie z jakimś tam marginesem błędu, ale ten margines, za sprawą Hołowni, będzie raczej schodził w dół, jeśli mówimy o notowaniach Kidawy-Błońskiej, niż w górę. Wyobraźmy sobie teraz nastroje w mediach i partii „obywatelskiej” po ogłoszeniu 25% dla Kidawy-Błońskiej.

Nie ma siły, żeby się z tego podnieść, psychologia zrobi swoje, nigdy w historii wyborów prezydenckich kandydat z drugim wynikiem, nawet minimalnie słabszym, nie wygrał w II turze. Przy takiej przewadze, bo wynik Andrzeja Dudy powyżej 40% nikogo nie zaskoczy, wybory praktycznie są rozstrzygnięte. Wszelkie frustracje medialne i partyjne, związane, z którąś z rzędu porażką PO, tym razem z oczywistych względów nie skupią się na Schetynie. O ile Schetyna zachowa się rozsądnie i nie będzie się specjalnie angażował w kampanię Kidawy-Błońskiej, to twarz porażki będzie tylko jedna. Dodatkowy bonus dla Schetyny jest taki, że za nową twarzą porażki PO stoją najwięksi konkurenci w walce o fotel szefa PO.

tym miejscu warto przypomnieć, co się stało z Ewą Kopacz i jej zapleczem po przegranej w wyborach parlamentarnych. Schetynie przejęcie stołka przewodniczącego PO zajęło pięć minut, nieco dłużej wycinał ludzi Tuska, ale tę operację też przeprowadził z powodzeniem. Wszyscy „liberalni demokraci” ciągle żyją złudną nadzieją, że stanie się cud i kandydatka PO wygra wybory. Po zimnym prysznicu porażki, Schetyna udowodni, że zmiana wizerunku i lidera PO przynosi jeszcze gorsze rezultaty, niż partia osiągała z jego twarzą, choćby w wyborach europejskich. Nie przewiduję innego scenariusza w tej bitwie, jednak wszystko razem wzięte może się okazać jałową paplaniną.

Kolejna porażka PO, bez względu na to, kto będzie tę porażkę firmował, jest poważnym jeśli nie ostatecznym argumentem, aby przestawić wajchę. Dobry wynik kandydata „Lewicy”, a za taki będzie można uznać coś pomiędzy 15-18%, przyśpieszy decyzję o promowaniu nowej siły, zamiast kompletnie zużytej PO. Nie wspomnę już o tym, że wykrwawiające wojny wewnętrzne w PO nie ustaną, tylko się po wyborach prezydenckich nasilą. A piszę o tym wydawałoby się mało istotnym problemie, z jednego powodu. Andrzej Duda ma idealne warunki i takich samych kandydatów, aby wygrać wybory, jeśli nie w I turze, to w II z przyzwoitą przewagą. Jedyny poważny przeciwnik Andrzeja Dudy to usypiający komfort.

Matka Kurka

Kontrowersje.net