Niemiecka kanclerz Angela Merkel spotka się dziś po raz pierwszy z rodzinami ofiar oraz poszkodowanymi w zamachu terrorystycznym na jarmark bożonarodzeniowy w Berlinie, który miał miejsce w ubiegłym roku. Wśród gości jest rodzina polskiego kierowcy, Łukasza Urbana. 

Według niemieckiego tygodnika "Stern", spotkanie nie będzie przyjemne dla szefowej niemieckiego rządu. Rodziny ofiar uważają, że niemieckie władze zapomniały o nich. Jak twierdzą, minął już rok od tragedii i nie doczekały się kondolencji kanclerz Merkel, listownych ani osobistych.  

Już jutro odbędzie się oficjalna uroczystość upamiętniająca zamach. Podczas tej uroczystości ma zostać odsłonięty pomnik ku czci ofiar ataku terrorystycznego. Zdaniem najbliższych ofiar zamachu jest to zdecydowanie "za mało", a wszystko dzieje się "o wiele za późno". 

W jutrzejszyc uroczystościach wezmą udział najważniejsze osoby w państwie, na czele z niemieckim prezydentem Frankiem Walterem Steinmeierem na czele. Po godzinie 20 przez 12 minut, zabiją dzwony w kościele Pamięci Cesarza Wilhelma. Do Urzędu Kanclerskiego przyjedzie również Jadwiga Urban, matka polskiego kierowcy TIR-a, który był pierwszą ofiarą zamachu na jarmark bożonarodzeniowy. 

"Życzyłabym sobie jakiegoś osobistego sygnału, choćby osobistego pisma z kondolencjami. Prezydent RP Andrzej Duda przyjechał na pogrzeb mojego syna. Powiem pani Merkel, że ma krew mojego syna na rękach"- powiedziała Urban w rozmowie z "Deutsche Welle". Jak dodała, nie ma nic więcej do powiedzenia szefowej niemieckiego rządu. 

"Nikt nas nigdy nie przeprosił. I co to ma być za symbol, nazwisko na schodach?"- mówi Henryk Urban, ojciec bohaterskiego Polaka, odnosząc się do sposobu upamiętnienia ofiar zamachu- ich nazwiska mają być wypisane złotym lakierem na schodach kościoła na Breitscheidplatz. 

Nazwiska zastąpią szyld z pytaniem "Dlaczego?"

Rodzice Łukasza Urbana 10 lat wcześniej stracili drugiego syna. Brat Łukasza Urbana popełnił samobójstwo. Ojciec co drugi dzień odwiedza obu synów na cmentarzu. 

yenn/dw.com, Fronda.pl