"23 godziny na dobę przebywałem sam ze sobą, w celi dwa na trzy metry(...) Po 2,5 miesiącach odwiedzili mnie rodzice, ale areszt to nie jest dobre miejsce na odwiedziny swojego syna"-tak Bartłomiej Misiewicz wspomina pobyt w areszcie. 

Były rzecznik MON, choć już od dawna nie jest aktywnym politykiem, wciąż wzbudza duże zainteresowanie mediów. Misiewicz udzielił portalowi Onet.pl pierwszego wywiadu po wyjściu na wolność. Za kratami spędził 5 miesięcy. 

"Ja już w areszcie zrozumiałem, że sprawiedliwy wyrok w mojej sprawie może wydać tylko niezawisły, niezależny od polityków sąd. Jeśli taki będzie, to jestem o siebie zupełnie spokojny. Udowodnię swoją niewinność"-powiedział rozmówca Onetu. Bartłomiej Misiewicz wspomina pobyt w areszcie jako przeżycie traumatyczne, z którym jeszcze się nie uporał. Siedział w izolowanej celi, nie mając kontaktu z innymi osadzonymi. 

"Mnie bardzo pomogło to, że zbliżyłem się do Boga. W ogóle w więzieniu jest tak, że albo ktoś się zbliża do Boga, albo ostatecznie od Niego oddala. Bo albo czerpie się siłę z wiary, albo całkowicie traci się nadzieję. Ja się modliłem codziennie i dziś też tak robię. Nauczyłem się dostrzegać i dziękować za naprawdę małe rzeczy."-mówi w wywiadzie były rzecznik resortu obrony. Jak przyznaje, mimo wszystko pobyt w areszcie był dla niego trudnym doświadczeniem, obfitującym w "kryzysy i słabsze momenty". Siły dodawała mu świadomość niewinności oraz konieczność jej udowodnienia. Pomogła również świadomość, że na wolności ktoś na niego czeka.

"Poza tym nie miałem zamiaru dawać komukolwiek satysfakcji z tego, że się za tymi kratami załamię. To próbowałem wbijać sobie do głowy: „nie dam im satysfakcji”. Ale powtarzam: nie zgrywam twardziela, miałem kryzysy. Duże."-podkreśla Misiewicz. Nie pomagały mu również doniesienia medialne na jego temat. Były polityk przyznał w wywiadzie, że z powodu stresu schudł w areszcie 25 kg. 

"Prokuratura do ostatniego momentu robiła wszystko, aby uniemożliwić mi opuszczenie aresztu, mimo decyzji sądu. Doszło wręcz do bezprecedensowej sytuacji: przez pewien czas stosowano wobec mnie zarówno areszt, jak i poręczenie majątkowe. Mój tata wpłacił wymaganą, decyzją sądu, kaucję 100 tys. zł, a prokurator odmawiał mojego zwolnienia z aresztu. To było niezgodne z prawem"-przekonuje rozmówca Onetu. Na koniec Bartłomiej Misiewicz podziękował... Rzecznikowi Praw Obywatelskich, Adamowi Bodnarowi. 

"Rzecznik Praw Obywatelskich objął to śledztwo swego rodzaju kuratelą. Zainterweniował. Bez jego pomocy i bez wsparcia moich prawników zapewne nie byłbym dziś na wolności"-podkreślił.

yenn/Onet.pl, Fronda.pl